Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mavic z miasteczka Łódź. Mam przejechane 94392.51 kilometrów w tym 12839.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.66 km/h i się tym wcale nie chwalę bo nie mam czym
Więcej o mnie.

2021
button stats bikestats.pl
2020
button stats bikestats.pl
2019
button stats bikestats.pl
2018
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats bikestats.pl
2008
button stats bikestats.pl

Archiwum bloga


Dane wyjazdu:
13.12 km 13.12 km teren
02:42 h 4.86 km/h

Poniedziałek, 28 lipca 2014 | Komentarze 0

Gruzja - dzień 10

Rano chcielismy uniknąć ponad 10km jazdy przez miasto do stacji autobusowej. Bez większego przekonania podjęliśmy próbę jazdy metrem z rowerami ale zadziwiająco poszło bez większych problemów. Na stacji ludzie kręcili głowami, ze z rowerami nikt nas do Kazbegi nie zabierze ale Ania znalazła transport i utargowała jeszcze do 60 lari. W marszrutce z kierowcą zmieściło się 17 osób + nasze rowery + drzwi samochodowe. Po drodze zaopatrzyliśmy się w "świeczki" które okazały się kandyzowanymi orzechami w syropie winogronowym. Kierowca ciśnął jak na wyścigu często wyprzedzając na trzeciego również na zakrętach. W marszrutce jechali Polacy z zamiarem zdobycia góry Kazbeg. Po dojechaniu na miejsce zaczęło padać uzupełnilismy więc po raz kolejny zapasy jedzenia i ruszyliśmy w stronę Juty. Gdy ulewa przybrała na sile chcieliśmy się schowac pod jakimś daszkiem ale zgarnął nas do domu starszy Gruzin i poczestował jadłem. Trudno się nam było z nim dogadać więc postanowiliśmy jechać dalej pomimo, że deszcz nadal padał. Niedaleko za wsią rozbiliśmy obóz.
Kategoria author, wyprawy


Dane wyjazdu:
21.28 km 5.00 km teren
01:51 h 11.50 km/h

Niedziela, 27 lipca 2014 | Komentarze 0

Gruzja - dzień 9

33 stopnie w nocy, więc nie marziśmy. Poszliśmy na miasto w poszukiwaniu śniadania, butli z gazem i informacji turystycznej. Butli oczywiscie nie sposób znaleźć w całej Gruzji więc uznajemy że się poddajemy. Następnie ruszamy w poszukiwaniu sklepów rowerowych których adresy udostępnili nam w informacji. Niestety wiekszość zlokalizowanych jest w drugiej części miasta, okazuje się również, że adresy są już mocno nieaktualne. Na szczęśie napotkany rowerzysta nakierowuje nas na odpowiedni serwis. Było to o tyle trudne, że praktycznie nikt w tym kraju a tym bardziej w stolicy nie jeździ na rowerze i nie ma się czemu dziwić. Sporadycznie spotykane pasy dla pieszych i tak niczego nie zmieniają bo po prostu nikt nie ustępuje pieszym i rowerzystom drogi. Trąbią, omijają, przyspieszają a ludzie prubują jakoś w tym wszystkim uniknąć potrącenia. W każdym razie w końcu dotarliśmy do serwisu. Mieli akurat i własciwie tylko obręcze Authora (identyczne do moich). Nie mieli niestety nypli a i zapltanie na oko na rowerze nie przyniosło dobrych rezultatów. Najwazniejsze jednak jest to, że się udało. Co prawda wróciliśmy do hostelu po 19 ale za to zwiedziliśmy dokładniej centrum i wjechalismy kolejką na zamek. W hostelu pogadalismy trochę z polskim turystą i prześledziliśmy dalsze ewentualne drogi na najbliższe dni.
Kategoria author, wyprawy


Dane wyjazdu:
23.80 km 0.00 km teren
02:05 h 11.42 km/h

Sobota, 26 lipca 2014 | Komentarze 0

Gruzja - dzień 8

Podobnie jak wczoraj pobudka na wschód słońca. Na początek 15km szybkiego zjazdu. W końcu zrobiło się ciepło - ok 40 w cieniu. Każdy odkryty kawałek skóry słońce palio na węgielek. W Tibilisi znaleźlismy kafejkę internetową i zarezerwowaliśmy hostel. Wieczorem pokręciliśmy się po centrum a po północy zjedliśmy kolację (baranie szaszłyki) z właścicielami hostelu i dwoma białorusinkami.

Kategoria author, wyprawy


Dane wyjazdu:
77.86 km 0.00 km teren
05:22 h 14.51 km/h

Piątek, 25 lipca 2014 | Komentarze 0

Gruzja - dzień 7

Pobudka o 6 rano na focenie wschodu słońca. Był to chyba najlepszy nocleg z dotychczasowych wypraw rowerowych. Piękny zachód, rozgwieżdżone niebo na 2300mnpm i jeszcze ładniejszy wschód. Wieczorem stada owiec schodzące do wioski a rano wychodzące na pastwiska i pasterze na koniach. Dalej już nie było aż tak pięknie kilkanaście kilometrów pod wiatr a kolejne po kamieniach. Na efekty zjazdu nie trzeba było długo czekać. Ania rozcięła oponę a mi zaczęła pękać obręcz. Do najbliższego sklepu rowerowego w Tibilisi jeszcze ponad 100km.. Byliśmy bardzo ciekawi miejscowości położonych nad następnym jeziorem bo z mapy wywnioskowaliśmy, że będą to piękne zniszczone i opuszczone sowieckie blokowiska. W rzeczywistości okazały się zwykłymi wsiami z bardzo regularną zabudową choć również mało zamieszkałe. W jednej z miejscowości nastąpiło rozczarowanie wyjazdu. Zmęczeni brakiem czegokolwiek do jedzenie zakupiliśmy w końcu melona i arbuza. Niestety były tak niedojrzałe, że mocno się zniechęciliśmy. Nocleg na przełęczy ok 1800mnpm.



Vmax 73km/h
Kategoria author, wyprawy


Dane wyjazdu:
76.16 km 39.00 km teren
06:26 h 11.84 km/h

Czwartek, 24 lipca 2014 | Komentarze 0

Gruzja - dzień 6

Dziś przedwczesna pobudka przez krowę o 5:00. Wokoło same łaki ale jej najbardziej smakowała trawa tuż przy namiocie. Kolejna pobudka o 8:00 ale suszenie ubrań i obfite śniadanie pozwala ruszyć dopiero o 11:00. Niedługo po wyruszeniu podpiąłem się do lawety i podciągnęła mnie na najstromszym podjeździe przez 3km. Potem trochę podpinałem Anię na ekspanderze do swojego roweru. Po kilkunastu kilometrach podjazdu dotarliśmy do dużego kurortu narciarskiego - Bakuriani. Jedziemy sobie wzdłuż licznych hoteli i nagle droga trochę niknie i robi się bardzo stroma a pojawia się wyciąg narciarski. Nie zastanawiając się zbytnio korzystamy z udogodnienia. 400m przewyższenia pokonujemy bardzo szybko. Na sam szczyt nie możemy już wjechać kolejką więc te ostatnie 300m okazało się mordęgą. Było tak stromo, że musieliśmy prowadzić do tego Anię po raz kolejny wziąłem na hol.
Dotarliśmy na przełęcz ale okazało się, że to nie ta i znaleźliśmy w dole drogę którą wygodnie wjechalibyśmy na samą górę wygodną szutrówką. Po dojechaniu na właściwą przełęcz (ponad 2500m) zatrzymał nas stacjonujący tam patrol policji. Wzięli paszporty i trzymali dobre 30min w pełnym słońcu.
Niesamowite wrażenie wspięliśmy się dzisiaj ok 1500m do góry a od przełęczy zaczynała się równina ciągnąca się dziesiątki kilometrów. Trochę takie mongolskie klimaty: połoniny, góry, owce, kozy, krowy, pasterze, jurty no i... psy. Raz aż 5 nas otoczyło. Tutejsze psy były naprawdę duże z wielkimi kolczatkami u szyi chroniącymi ich przez wilkami. Obóz rozbiliśmy ponad wsią z widokiem na jezioro i góry. Ze względu na bardzo silny wiatr wieczorem przywiązaliśmy namiot do kamieni.
Kategoria author, wyprawy


Dane wyjazdu:
36.42 km 16.00 km teren
04:24 h 8.28 km/h

Środa, 23 lipca 2014 | Komentarze 0

Gruzja - dzień 5

Obudził nas pies pasterki obwąchujący namiot. Po chwili do naszego obozowiska dotarło stado owiec i kóz. Ruszyliśmy przez kilka małych i biednych wsi do Ahalciche. Kilometry szybko leciały bo zjeżdżaliśmy 300m w dół. Spotkaliśmy tam parę rowerowych podróżników z Anglii. Jechali z Turcji do Tibilisi. Znaleźliśmy również kafejkę internetową i prześledziliśmy na mapach googla gdzie by tu dalej pojechać. Do Borjomi poszło nam dość szybko gdyż jechaliśmy w dół bardzo malowniczej rzeki Kury (największa w Gruzji). Od rana było bardzo ciepło więc zakupiliśmy pierwszego arbuza na wyprawie i ruszyliśmy po raz kolejny w stronę gór. Wieczorem było na tyle ciepło, że udało się zrobić pranie i wykąpać w rzece.
Kategoria author, wyprawy


Dane wyjazdu:
81.31 km 15.00 km teren
05:32 h 14.69 km/h

Wtorek, 22 lipca 2014 | Komentarze 0

Gruzja - dzień 4

Pobudka o 7:45, wyjazd o 9:00. Śniadanie po 5km podjazdu w deszczu. Przez kilka kolejnych kilometrach jazda w gęstej mgle ale gdy dojeżdżaliśmy do przełęczy nagle się wypogodziło. I naszym oczom ukazały się kozackie widoczki. Na przełęczy chcielismy zrobić obiad na ognisku ale po godzinie walki z wiatrem i brakiem opału poddalismy się i zjedlismy suchą karmę we mgle..
Zjazd był stromy i kamienisty. Góry po południowej stronie wyglądały już zdecydowanie inaczej. O wiele suszej a i uzdrowisko to same stare zarośnięte sowieckie bloki. W następnej wiosce zakupiliśmy barania nogę (gruziński chleb puri) i niedługo potem przymusowy postój na ognisko w deszczu. Później jeszcze kilka kilometrów po błotnistej mokrej szutrówce i rozbiliśmy się na wzgórzu.
Kategoria author, wyprawy


Dane wyjazdu:
48.47 km 32.00 km teren
05:25 h 8.95 km/h

Poniedziałek, 21 lipca 2014 | Komentarze 0

Gruzja - dzień 3

Dzisiaj cały dzień zapowiadał się pod górkę więc zaczęliśmy od standardowego śniadania z ogniska - makaron + sos + pomidory + cebula + przyprawy. Wyjechaliśmy niespiesznie o 9. Zaczęliśmy wspinaczkę asfaltem do kurortu Sairim. Po drodze zatrzymała nas policja. Mówili tylko po gruzińsku ale mniej więcej zrozumieliśmy o co im chodzi. Droga prowadzi tylko do uzdrowiska , później jest gruntówka. Na górze jest bardzo niebezpiecznie i grasują wilki. Najlepiej jak przenocujemy w chatkach drwali i podał swój numer telefonu w razie niebezpieczeństwa mieliśmy podać swoje położenie z gps.
Uzdrowisko powstało 3 lata temu, luksusowe hotele, stacje z wodą uzdrowiskową, alejki z hamakami i market. Dalej jechało się bardzo dobrze. Przed samym wyjazdem zamieniłem małą zębatkę w korbie na jeszcze mniejszą mtb przez co spokojnie bez wysiłku podjeżdżałem nawet stromsze odcinki. Sprawiedliwie rozłożyliśmy bagaże czyli Ania wiozła śpiwory i trochę ubrań w małych sakwach a ja resztę.
Od czasu do czasu byliśmy wyprzedzani przez terenówki. Teren coraz bardziej się wznosił i mieliśmy problem ze znalezieniem jakiegokolwiek miejsca pod namiot. W końcu rozbiliśmy się przy samej drodze na zakręcie. Wilki nas nie niepokoiły, w ogóle nikt nas nie niepokoił.
Kategoria author, wyprawy


Dane wyjazdu:
44.94 km 15.00 km teren
05:22 h 8.37 km/h

Niedziela, 20 lipca 2014 | Komentarze 0

Gruzja - dzień 2

Dzień zaczęliśmy ok 8 rano czasu lokalnego (6 w Polsce). W hostelu na śniadanie gospodarz poczęstował nas arbuzem, melonem i czaczą (tutejszy bimber). Poskładałem rowery a Ania pościągała mapy na komórkę. Zdecydowaliśmy się odłożyć Swanetię na później i skierować się na południe - do Małego Kaukazu.
Poszliśmy pozwiedzać miasto - targ pełen warzyw, owoców i przypraw oraz katedrę Bagrati. Wróciliśmy do hostelu zrobić ostatni przepak i pojechaliśmy zakupić miejscową kartę sim to telefonu. Przy wyjeździe z miasta po raz pierwszy przekonalismy się o kulturze i zwyczajach kierowców. A mówią, że w Polsce jest niby niebezpiecznie. Wszyscy jeżdża jak im się podoba i używają klaksonów przy każdej okazji czy to pozdrowienia czy wyprzedzania.. Po drodze za miastem trafiliśmy na budowę obwodnicy Kutaisi. Pojeździliśmy trochę razem z ciężarówkami i dalej pokierował nas ochroniarz z budowy do wyjazdu na naszą drogę. Rozbiliśmy się nad rzeką. Pomimo nocnego deszczu było bardzo ciepło.
Kategoria author, wyprawy


Dane wyjazdu:
31.55 km 12.00 km teren
02:15 h 14.02 km/h

Sobota, 19 lipca 2014 | Komentarze 0

Gruzja - dzień 1

W końcu przyszedł dzień na długo wyczekiwanej wyprawy. Pobudka przed 7, ciąg dalszy pakowania i drukowanie rozmówek. Wyjazd ok 11:00, cel - lotnisko Modlin.
Na miejscu mieliśmy już zarezerwowany parking.
Jakież zdziwienie było panów na parkingu gdy powiedzieliśmy, że lecimy Wizzairem...
"Przecież Wizzair nie lata z Modlina.." - powiedział parkingowy. Tak więc spokojna wycieczka zamieniła się w dzikie wyścig ku lotnisku Chopina (oddalony o 50km). Przyjazd 14:05 - odprawa bagażu wielkogabarytowego. Z racji dość niewymiarowego pudła z rowerami. Jako, że postanowiliśmy zmieścić się z dwoma rowerami w jedno pudło. Na pierwszej odprawie musieliśmy wyjąć menażkę. Do tego pudło nie mieściło się do skanera więc musiałem wchodzić razem z pudełkiem i go popychać. Co zajęło ok 50 min. Później było już tylko gorzej. Pobiegłem szukać samochodu na tymczasowym parkingu po czym szybka runda po okolicy w poszukiwaniu wolnego miejsca. Samochód porzuciłem ok 1,5km od lotniska na jakimś nieużytku i ruszyłem biegiem. Przy sprawdzaniu dokumentów kolejka ok 100 osób. Na szczęście udało się jakoś wepchnąć. Po raz trzeci wzywani byliśmy przez megafon. Dopadliśmy ostatnią bramkę 5 min po planowanym odlocie. Przez nasze opóźnienie samolot musiał 30 min czekać na pozwolenie na lot.
W Kutaisi byliśmy po 21:00 więc wzięliśmy taxi do hostelu i padliśmy przysłowiowo twarzą na ryjka.
Kategoria author, wyprawy