Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mavic z miasteczka Łódź. Mam przejechane 94392.51 kilometrów w tym 12839.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.66 km/h i się tym wcale nie chwalę bo nie mam czym
Więcej o mnie.

2021
button stats bikestats.pl
2020
button stats bikestats.pl
2019
button stats bikestats.pl
2018
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats bikestats.pl
2008
button stats bikestats.pl

Archiwum bloga


Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:23004.07 km (w terenie 2134.50 km; 9.28%)
Czas w ruchu:1158:01
Średnia prędkość:19.87 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Liczba aktywności:194
Średnio na aktywność:118.58 km i 5h 58m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
129.14 km 6.00 km teren
05:03 h 25.57 km/h

Czwartek, 22 października 2020 | Komentarze 0

Nocne szosowanie 5

Do końca się wahałem czy jechać. Stwierdziłem, że najwyżej w połowię odpuszczę, do tego przesunięta godzina startu na 18:30 więc stwierdziłem, że zdążę więc jadę.
Na starcie przy kawiarni Mała Czarna zebrało się nas chyba 9 osób. Na początku lekkie szarpane tempo, szczególnie wychodzenie z zakrętów. Po 20km coraz częstsze i dłuższe ucieczki. Zacząłem trochę zostawać w tyle. Po ok 50km mieliśmy średnią ok 31km/h. Później jeden kolega przywalił w dziurę i 2 dętki do kosza. więc dłuższy postój. Między czasie 2 osoby nie wytrzymały tempa. Po kilku kilometrach kapcia łapie Iza. Mnie już odcina moc i brak wody więc ruszam samotnie w stronę Trzebnicy. Wiem że szybko mnie dogonią. Zbaczamy trochę z trasy bo jest po 22 i otwarty jest tylko Orlen. Uzupełnienie paliwa i znowu trzeba się jakoś rozgrzać. Jest ok 12 stopni ale miejscami mgła i dość rześko. Jeszcze czasem próbuję trzymać koło ale nogi mam już zabetonowane. Ostatnie 20km jadę już samotnie i nie docieram na punkt mety do siedziby WKRu. Ale jedzie i się dobrze i równo. Pierwsza setka w tym roku i pewnie ostatnia. bardzo dawno nie jechałem w takim stanie, na takim zmęczeniu i skurczach łydek. Ostatnio w takim zmęczeniu jechałem po asfalcie na początku Wisły 1200.. 2 lata temu. Może kiedyś się przekonam i zakupię szosę. 
Kategoria >100, author


Dane wyjazdu:
104.32 km 2.00 km teren
04:03 h 25.76 km/h

Piątek, 12 sierpnia 2016 | Komentarze 0

Wzgórza Trzebnickie + alleycat PCMC

Po południu rozgrzewka przed wieczornym ściganiem do Trzebnicy i okolicznych górkach. Mnie to dość zmęczyło, szczególnie te podjazdy ale Gavek był niewzruszony. Wyszło ok 60km z średnią ponad 28km/h. Wieczorem pojechaliśmy na wyścig. Start alleycata odbył się w ciekawym miejscu - skłot Wagenburg Breslau. 
Alleya pojechaliśmy razem z Gavkiem i Rudym. Rudy dość dobrze zna Wrocław więc nas nawigował i ustalał trasę. W efekcie oni zajęli 2 pierwsze miejsca w kat. zamiejscowych a ja pod koniec przedobrzyłem trasę i się od nich odłączyłem tracąc ok 5 min.

Hmm, tak przypadkiem wyszła pierwsza setka w tym roku. A właściwie to pierwsza od 3 lat :/

Dane wyjazdu:
136.42 km 2.00 km teren
05:52 h 23.25 km/h

Środa, 28 sierpnia 2013 | Komentarze 0

Rumunia - dzień 14









Vmax 64

Dane wyjazdu:
168.15 km 80.00 km teren
09:26 h 17.83 km/h

Sobota, 15 czerwca 2013 | Komentarze 0

Mazurskie Tropy

Mazurskie Tropy czyli być może nowy cykl zawodów. W tej części Polski to nowość. Jeśli w dodatku trasę układał Piotrek Buciak (wielokrotny zwycięzca Bike Orientu) to warto wybrać się z ciekawości co z tego wyniknie.
Na zawody wybrałem się z Anią, Kasią, Tomkiem i Piotrkiem.
Początek szybki. Po kilometrze doganiam Piotrka. Wydaje się, że jedziemy w czołówce. Na kilku pierwszych PK mijamy się z czołówką czyli np Adamem Wojciechowskim. Jedzie się dość dobrze i mam przeczucie, że jak tak dalej pójdzie to jest spora szansa na wygraną ale nie uprzedzając faktów..
Dojeżdżamy do jeziora. Po obydwóch jego stronach są punkty. Atakujemy jeden z nich, chwila szukania. Dojeżdżają następni zawodnicy. Znajduję jako pierwszy i pokazuję Piotrkowi gdzie jest żeby jak najszybciej go podbił. Chcę jak najszybciej odskoczyć od czołówki. Odjeżdżam do głównej drogi i czekam chwilę coś podjadając. Niestety nikt się nie pojawia więc szkoda mi czasu na czekanie. Mocno przyspieszam i chcę uciec teraz wszystkim. Po ok 20 km niedokładnie najeżdżam na punkt i szukam go prawie pół godziny. Motając się w koło. Znowu chcę nadrobić zaległości choć już wiem, że o wygranej nie ma co marzyć. Do tego zaczynam słabnąć. Biorąc pod uwagę, że nie mam na liczniku jeszcze 50 km a do końca jeszcze ponad 100km to nie wróży najlepiej. Dalej było już tylko gorzej już nie walczyłem o nic tylko żeby się po prostu od razu nie wycofać. Co chwila walczę ze skurczami a jazda do tego stopnia mnie męczy, że mam ochotę po prostu pójść spać na godzinę do przydrożnego rowu..
Niestety kilometry wolno ubywają a mnie cały czas trzyma kryzys. Na ostatnich kilometrach podłączam się do trochę starszego zawodnika i próbuję choć za nim nadążyć.
Ostatecznie przyjeżdżam sporo za połową stawki. Piotrek jest pierwszy a Ania trzecia.
Na pocieszenie wylosowuję byty rowerowe Scoota.
Nie pamiętam żeby kiedykolwiek tak źle mi się ścigało. Pewnie to efekt dłuższej przerwy od roweru, nie służy mi ten stan.
Byłem tak zmęczony, że całą noc nie mogłem usnąć.
Trasa jak i rozmieszczenie punktów wśród jezior i pagórków jak najbardziej godny pochwały i następnym razem jeśli będę troszkę w lepszej formie pojadę na potropić po Mazurach.





Po drodze zwiedziliśmy trochę Nidzicę. Byłem tu kiedyś na Mazovii MTB i to była jak na te zawody jedna z najlepszych tras.



Dane wyjazdu:
119.48 km 85.00 km teren
08:00 h 14.94 km/h

Sobota, 11 maja 2013 | Komentarze 1

Dymnno - błotnista masakra

Po pracy zostałem w Ożarowie. Wieczorem dojechali Ania z Piotrkiem i Wikim po mnie by ruszyć do Łochowa. Tereny znane z Dymna z przed kilku lat. Po ostatnich dość ulewnych deszczach nastawiłem się na brodzenie po pas w wodzie i bieganie po błocie ale nie przygotowałem się na najgorsze..
Odprawa techniczna. Wg zapewnień organizatora na każdy punkt da się dojechać na rowerze. Mało kto wierzy w takie zapewnienia. Przecież to Dymno..



Ech, muszę chyba kiedyś w końcu zalepić tą małą dziurkę w dętce. W sumie przed każdą jazdą dopompowuję koło. A trwa to od października...


Opis mam nadzieję się pojawi, choć po ponad 3 miesiącach od zawodów nie pamiętam za wielu szczegółów.

To może krótko:
Na Początek zapuściłem się w stronę rzeki Liwiec. Drugiego punktu szukałem ok 40 min przez ten czas przebiegłem kilka km po łąkach i lasach. Dalej na kilku PK było podobnie aż w końcu spotkałem Anię na trasie i później jechaliśmy już spokojnie. Błoto i przedzieranie się z rowerem przez zalane łąki i lasy okazały się niczym w porównaniu krwiożerczymi wszędobylskimi komarami. Stwierdziłem, że za rok na pewno nie startuję bo te zawody mnie przerastają. Widocznie organizatorzy doszli do podobnego wniosku bo w przyszłym roku robią odpoczynek. Jak widać organizacja pochłania równie dużo sił. Wiem ile to pracy na podstawie Bike Orientu.

Dane wyjazdu:
127.79 km 25.00 km teren
06:27 h 19.81 km/h

Piątek, 3 maja 2013 | Komentarze 0

Majówka w Rumunii - dzień 6
Po obfitym śniadaniu atakujemy koleją przełęcz.






Na szczytach >1800mnpm leży jeszcze śnieg.










V max 68km/h

Dane wyjazdu:
108.04 km 60.00 km teren
05:58 h 18.11 km/h

Sobota, 15 września 2012 | Komentarze 3

Kosmiczny BS Orient w Błędowie
Od rana było pochmurno i zastanawiałem się czy na trasę brać aparat. Po wykonaniu kilku zdjęć na starcie nie miałem już dylematu bo okazało się, że mam nie naładowane baterię więc było po problemie :P
Planowanie wariantów przejazdu.



Ruszyłem z Anią na samym końcu ale z drugim PK już były problemy. Zakręciliśmy się na kilka minut wokół młyna a na następnym PK straciliśmy kolejne pół godziny. Okazało się, że punkt jest ponad kilometr dalej na skrzyżowaniu...
cdn.

Dane wyjazdu:
182.88 km 120.00 km teren
10:45 h 17.01 km/h

Sobota, 18 sierpnia 2012 | Komentarze 1

Izerska Wielka Wyrypa

Pobudka o 4 rano. W gęstej mgle jedziemy z Anią do Barcinka oddalonego o kilkanaście kilometrów.
Startujemy z Barcinka i jedziemy peletonem który rzez pierwszy kilometr prowadzę do Starej Kamienicy by tam otrzymać mapy.
Mapa 1
Mapa 2

Zostaję na obmyślaniu wariantu dość długo razem z Liszką, Śmieją i Brudłem. Ruszam w końcu samotnie do PK 17. Zawodnikom towarzyszą piękne widoki wschodu słońca i opadające mgły - coś pięknego. Jednak opłacało się dla tego widoku zerwać tak wcześnie.
Z PK 22 pędzę prosto na południe do asfaltowej drogi przez jakieś gospodarstwo taranując przy okazji jednego z zawodników. Próbuję powoli nadrabiać straty długim obmyślaniem wariantów. Choć w tej chwili nie wiem jeszcze którędy będzie najodpowiedniej pojechać. Przyznam, że z tak trudną wariantowością jeszcze na zawodach na orientację się jeszcze nie spotkałem. Z jednej strony chcę załapać jak najwięcej przewyższeń na początku zawodów ale nie ma idealnego rozwiązania ale z drugiej strony bardzo kusi objeżdżanie górek bokiem.
Na pk 27 jadę już większą grupką co rusz zatrzymując się niepewnie i kontrolując mapę. W końcu jest punkt przy skale. Dalej na zjeździe próbuję trzymać koła P. Brudłowi i innym zawodnikom ale przestrzeliwują punkt więc jestem na pk 32 (na wyspie) przed nimi. Spotykam tam Anię i chwilę rozmawiamy ale niestety muszę ruszać dalej bo międzyczasie doszedł nas Brudło. Jadę więc dalej z nim gawędząc o rowerach i wariantowościach trasy. Niestety na podjeździe wydaje mi się że jedzie za wolno więc wybieram krótszy wariant i go wyprzedzam choć wiem że w końcowym wyniku i tak z nim nie mam szans ale nie ma to jak samemu nawigować. Nie musiałem długo czekać na pierwsze błędy. Zamiast na pk 29 dojechałem na pk 26. Jakoś nie był to duży błąd ale to źle wróżyło. Przed pk 30 (bufetem) spotykam grupkę biegaczy, 3 pierwszych biegnie dość mocno a czwarty biegnie dość ciężko gdzieś z tyłu jedząc bułkę. Okazało się, że to był Piotrek i chwali się, że są pierwszą czwórką na trasie. No nic myślę sobie, że pewnie później osłabnie. Jak się okazało pod koniec mojego rajdu w tym samym składzie dobiegli na metę zdobywając we czwórkę mistrzostwo Polski w biegu na orientacje na 50km. Tym bardziej jest to dziwne gdyż wybierali na trasie różne warianty.
Od Rozdroża Izerskiego dość krótki podjazd a do granic Świeradowa Zdroju piękny zjazd szutrówką by później stromo wspiąć się asfaltową drogą pod punkt nr 21.
Dalej jechałem już pewny siebie bo jeździłem tymi drogami w zeszłym roku. W tym stromym asfaltem wzdłuż rzeki Świeradówki do stoku narciarskiego. Tam biegnąc po stoku dostałem pierwszych skurczów co mnie mocno zaniepokoiło gdyż nie przejechałem jeszcze połowy trasy. Pk 19 i 16 łapię bez najmniejszych problemów ale przecinające moją drogę singiel tracki nie dają mi spokoju i wbijam się na jeden z nich. Niestety prowadzi trochę okrężną drogą i tracę trochę czasu. Następny punkt to odcinek specjalny. Okazuje się, że Brudło go własnie ukończył ale ma o 2 punkty mniej. Na OSie należało przejechać ok 7 km znajdując 3 punkty na trasie singiel tracka. Jeden z kolegów uspokaja mnie, że nie trzeba nawet patrzeć na mapę bo perforatory widać z daleka. Tym bardziej, że za najszybsze przejechanie OSa jest przewidziana nagroda. Pędzę więc od początku ok 30km/h dając z siebie wszystko jednocześnie delektując się wrażeniami z pokonywania zakrętów i przeszkód na trasie. Mijam kilkanaście rowerzystów w większości Czechów i Niemców co na singiel tracku nie jest zbyt łatwe. Niestety dostałem mapkę z trasą którą mam jechać ale uspokojony tym, że to jest banalnie proste po prosu jechałem przed siebie. Niestety wg mapy powinienem skrócić sobie w pewnym momencie drogę szeroką szutrówką. Niestety zauważam to za późno i zawrócenie na ścieżce uniemożliwiają mi inni rowerzyści krzycząc na mnie, że to droga jednokierunkowa. Odpuszczam wiec ale serpentyny nie mają końca więc odbijam ze ścieżki na azymut przez las do szutrówki co w miarę szybko mi się udaje. Niestety zamiast planowanych 7 km przejeżdżam ok 13 km. Trochę zniechęcony tym faktem ruszam dalej w stronę Czech. Na pk 8 kieruję się dość niepewnie bo mapa trochę nie gra z terenem ale bardziej na czuja bez problemów znajduję punkt. Jadąc na pk 3 staram się uważać bo organizator wspominał o niedokładności mapy w tym miejscu. Lecz gdy widzę rzekę działam trochę chaotycznie porzucam rower i biegnę z prądem do granicy z Polską. Po ok 400m znajduję go i wracam po rower. Niestety w tym momencie popełniam największy błąd który kosztuje mnie ok godziny i dużo straconych sił i chęci na walkę o jakiekolwiek miejsce. Ale po kolei. Jadę na południe zamiast na północ przedrzeć się ten kawałek po krzakach. Wybieram drogę leśną mając nadzieję, że okrąży ona górkę i wrócę zaraz do granicy. Niestety droga idzie cały czas wzdłuż rzeki więc wspinam się z rowerem na wzniesienie i zarośniętymi drogami dojeżdżam do łąki. Zauważam pojedyncze ślady zawodników i trochę się nimi sugeruję. Znajduję w końcu szeroką szutrówkę i podążam nią wprost na punkt (przynajmniej tak mi się wydawało). Z mapą zgadzało się prawie wszystko z wyjątkiem tego że pk 2 jest w Polsce a ja nie przekroczyłem granicy. Trochę niepokoił mnie ten fakt ale uznałem, że pewnie nie zauważyłem takiego szczegółu jak przekroczenie granicy. Porzucam rower i nawiguję na punkt na górce biegiem ale mocno niepokoi mnie to że opis wskazuje na ruiny na szczycie a ja mam tu tylko świerkowy młodnik. Po chwili docieram do przecinki która okazała się granicą państwa. Czyli do celu mam jeszcze ok 1km. Tak duży błąd i strata czasu pozbawiają mnie sił i motywacji. Jednak po odnalezieniu w końcu ruin próbuję nadrobić stracony czas i coraz bardziej przyspieszam. Mocno jednak męczy mnie droga do pk 6 do pk 7 dojeżdżam na oparach. Na szczęście załapałem się na pozostawioną tam przez organizatorów wody i odpoczywam chwilę nad jeziorkiem.
Kolejne punkty 11, 9 4, 1 ,5, 10 zaliczam dość spokojnie nie spotykając żadnego z zawodników po drodze. Podjazd na pk 14 ciągnie się długo i nieważność w czytaniu mapy kosztuje mnie kolejną stratę ok pół godziny. Za późno skręcam i błąkam się dłuższą chwilę po łące i zaroślach biorąc ślady zwierzyny lub bydła za ślady zawodników. Na szczęście znajduję jakoś cel ale ponad 2 km biegu po zboczach i chaszczach wysysa ze mnie masę energii. Mocno się męczę na kamienistej drodze prowadzącej do pk 18. Robi się powoli szarawo i mam wrażenie, że jestem od jakichś kilkudziesięciu kilometrów sam na trasie. Łapię pk 24 i cieszę się faktem że przypadkiem na początku wziąłem pk 26 bo każdy podjazd zbliżał mnie nieuchronnie do skurczów. W drodze na pk 20 spotykam rowerzystę i piechurów. Telefon od Piotrka przywraca mi trochę w to co przewidywałem tzn. że na mecie jest już Brudło więc mam jeszcze szansę na 3 miejsce (na początku Paweł mówił że Śmieja ma nad nim przewagę kilkunastu minut i wspominał że to jest nie do nadrobienia). PK 12 biorę na szczęście bez problemów ale głównie dzięki wyjeżdżonej ścieżce przez zawodników. Ostatnie kilka kilometrów pędzę z całej siły 30-40km/h jakby liczyła się każda sekunda. Choć wiem że każdy mocniejszy ruch będzie skutkował silnym skurczem. Na szczęście dotarłem do mety bez niespodzianek. Udało się osiągnąć cel który w sumie założyłem sobie miesiąc wcześniej czyli ukończyć na 3 miejscu. W sumie pozostał trochę niedosyt bo gdyby nie te nieszczęsne złe decyzje w Czechach spokojnie miałbym miejsce wyżej bo o pierwszym nawet nie myślałem choć jak się okazało trasę przejechałem z najwyższą średnią i najdłuższy dystans. To drugie nie jest raczej powodem do dumy bo to oznacza, że jednak w kwestii orientacji z mapą jeszcze mi sporo brakuje.
Podsumowując zawody super zorganizowane jedne z najlepszych pod względem widoków, przewyższeń, wariantowości itp. Ze wszystkich zawodów w których startowałem chyba 3 miejsce na tych zawodach uważam za największe swoje osiągniecie.
2 tygodnie w górach dało efekty choć nie były to typowe treningi ale przez to w miarę na świeżo mogłem wystartować.
Bardzo dawno tyle nie pisałem i pewnie nikt tego nie przeczyta w całości ale raz na jakiś czas trzeba nadrobić zaległości. Piszę to po 2 miesiącach ale te zawody nadal dobrze pamiętam.
Dojeżdżając do bufetu. (foto M. Strojny)

Odpoczynek po zawodach.

Ania na mecie.




Ania trochę smutna, że tym razem nie udało się jej stanąć na podium.



Piotrek z Pucharem Mistrza Polski w Maratonach Pieszych na Orientacje.


Vmax 66,3km/h

Dane wyjazdu:
130.98 km 85.00 km teren
06:55 h 18.94 km/h

Sobota, 4 sierpnia 2012 | Komentarze 0

Rajd Konwalii
Krótki rajd przygodowy na orientacje w Mochach zachęcił nas do wzięcia udziału oryginalną formułą łączącą rower z kajakiem. Do tego krótki dystans (ok 100km) w połączeniu z dość trudną nawigacją uczynił ten rajd głównym wyznacznikiem początku naszego urlopu.
W okolice Poznania jedziemy autostradą, niestety trochę błądzimy i na miejscu zjawiamy się ok 1 w nocy.
Rano rozgrzewka na rowerze po śniadanie do sklepu i przygotowania do startu. Ania w tym czasie jeszcze spała i ledwie zdążyła wystartować.
Od początku trzymam się czołówki. Droga dojazdowa do pierwszego punktu była bardzo zarośnięta więc wszyscy ją ominęli ale zaraz się wrócili. Ja stwierdziłem że nie będę jechał jak wszyscy choć wiedziałem że to jest najlepszy dojazd. Na objazd straciłem czołówkę z oczu. Następnie samotnie podążałem do PK 2 przez Boszkowo które dopiero jak zobaczyłem plażę rozpoznałem, że byłem tutaj kilka lat temu. Drogi nie zgadzają mi się trochę z mapą. Nie mogę przyzwyczaić się do mapy topograficznej i wjeżdżam w podmokłe łąki gdzie kończą się wszystkie drogi. W końcu znajduję właściwą drogę ale mijam punkt. Udaje mi się go odnaleźć z innym zawodnikiem. Dla odmiany trójkę odnajduję bezbłędnie ale na odcinku do RJnO ponoszę katastrofę nawigacyjną. Z wieloma punktami miałem spore problemy a PK 4 odnalazłem za trzecim podejściem tracąc na niego ok 40-50 min. Do tej pory nie wiem dlaczego tam się tak pogubiłem bo to był jeden z łatwiejszych punktów. Ogólnie odcinek RJnO był bardzo krzaczasty sporo biegania po pokrzywach ale w sumie fajny. Po wyjechaniu w końcu w stronę PK 6 wiedziałem że ponad godzina stracona nie pozwoli mi już walczyć o czołówkę tym bardziej, że trochę przez te chaotyczne bieganie po lesie straciłem sporo sił. Niestety szósta nie okazała się szczęśliwa i szukałem jej ponad pół godziny. Osłabiło to mocno moje morale ale każdy następny punkt znajdywałem już bezbłędnie więc chyba kilka osób udało się wyprzedzić. Cały rajd czekałem na odcinek kajakowy. Po treningu z przed tygodnia czułem się mocny w tej konkurencji i liczyłem że w końcu odpocznę trochę od roweru. Na wodzie cisnąłem od samego początku prawie na maxa przez co udało mi się wykręcić czas ok 40 min. Rajd kończę dopiero na szóstej pozycji na 32 osoby. Ania dociera 2 godziny po mnie z kompletem punktów co pozwala jej stanąć na drugim miejscu podium.
Mapki ze strony organizatora.







Strona imprezy.

Dane wyjazdu:
115.69 km 2.00 km teren
06:03 h 19.12 km/h

Piątek, 21 października 2011 | Komentarze 2

Alleycat
Po całym dniu kurierki na miejscu miło zaskoczyła mnie frekwencja na alleycacie (13 osób). Znalezienie PK na mapie nie było łatwe. O większości ulic nie słyszałem. Naniosłem punkty na małą mapkę z it i ruszyłem z Wikim. Niestety pierwsze zadanie i już błąd. Punkt był 1,5km dalej. Właściwie prawie ze wszystkimi adresami (przynajmniej z pierwszego manifestu) miałem problem. Na drugim manifeście było trochę lepiej ale chyba dlatego, że jechałem z dwoma Bartkami którzy mieli normalne mapy miasta. Ostatecznie ukończyłem na 5 pozycji. To któryś z kolei alleycat w Łodzi w którym popełniam tak wiele błędów nawigacyjnych ale to chyba dlatego,że wydaje mi się że znam miasto.
Później zrobiliśmy sobie skidy i stójki na ostrzakach i przemieściliśmy się już w 5 osób w stronę Peronu 6 ... ;)




Manifest skopiowany z Cyklomaniaka
Złote Uliczki - Alleycat

CZĘŚĆ I

ul. Czeremoska 16 - nazwa firmy ochraniającej obiekt

ul. Gęsia 1 - 2 zielone litery pod tabliczką z numerem domu

ul. Kaletnicza - "Serwis Pogwarancyjny .." (dokończ nazwę)

ul. Kauffmana 24 - nazwiska umieszczone na kuple na śmieci

ul. Mianowskiego 21 - marka samochodu zaparkowanego przed tabliczką z numerem posesji

ul. Próżna/ul.Przelotna (skrzyżowanie) - kolor tynku budynku, na którym jest umieszczona tabliczka z nazwą "ulica Próżna"

ul. Przodowników Pracy 1 - do kogo należy dom

ul. 6 Siepnia 1/3 - zgłoś się z manifestem po drugą część, nie musisz mieć zaliczonych wszystkich punktów, ale musisz zmieścić się w limicie czasu.

CZĘŚĆ II

ul. Braterska - napis na kładce lub co /kogo kocha Arek

ul. Browarna 14 - po przeciwnej stronie, jakie 4 litery są na tablicy obok baneru "Skup metali kolorowych"

ul. Łączna 29/31 nazwa sklepu z artykułami dla zwierząt

ul. Szolc-Rogozińskiego 2 - nr żłobka

ul. Różyckiego 19 - nazwa firmy

ul. Sejmowa (na rogu z Lokatorską), narysuj obrazek znajdujący się pod napisem Stomatologiczna

pl. Niepodległości - fontanna Faustyny - META

Nawigacja z taka mapą była trochę utrudniona. Przez 4 lata używałem jej w kurierce więc nic dziwnego, że się trochę zużyła.