Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mavic z miasteczka Łódź. Mam przejechane 94392.51 kilometrów w tym 12839.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.66 km/h i się tym wcale nie chwalę bo nie mam czym
Więcej o mnie.

2021
button stats bikestats.pl
2020
button stats bikestats.pl
2019
button stats bikestats.pl
2018
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats bikestats.pl
2008
button stats bikestats.pl

Archiwum bloga


Wpisy archiwalne w kategorii

rajdy, zawody

Dystans całkowity:10997.53 km (w terenie 4656.87 km; 42.34%)
Czas w ruchu:609:40
Średnia prędkość:17.49 km/h
Maksymalna prędkość:75.90 km/h
Liczba aktywności:154
Średnio na aktywność:71.41 km i 4h 00m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
18.54 km 1.00 km teren
01:02 h 17.94 km/h

Sobota, 18 czerwca 2011 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
20.20 km 0.00 km teren
01:22 h 14.78 km/h

Piątek, 17 czerwca 2011 | Komentarze 0

Rozstawianie etapu do biegu na orientacje na Bike Oriencie.
Opis później..

Dane wyjazdu:
25.74 km 0.00 km teren
01:45 h 14.71 km/h

Niedziela, 12 czerwca 2011 | Komentarze 4

Święto Cylkliczne
Święto Cykliczne odbywa się w kilkunastu miastach w Polsce właśnie dzisiaj. Podobnie jak rok temu organizatorzy przygotowali wiele atrakcji. Pogoda również dopisała więc zebrało się sporo chętnych do świętowania.
Pierwsi rowerzyści na Pl. Wolności.

















W grze miejskiej na zespół 2 osobowy dostawaliśmy mapkę z zaznaczonymi miejscami dopasować do tego należało kilkanaście pytań i na nie odpowiedzieć.
Tutaj liczenie balkonów w jednej z kamienic na Piotrkowskiej.




Po pokazie wytrzymałości tanich zapięć rowerowych.

Pograliśmy również w bike polo. Poziom gry wyższy niż w zeszłym roku.

Drużyna na monocyklach nie miała sobie równych i wygrała wszystkie mecze.







Piknik na trawie.


Nagradzane zespoły.




Dane wyjazdu:
17.94 km 17.94 km teren
00:53 h 20.31 km/h

Sobota, 11 czerwca 2011 | Komentarze 1

Family Cup Zgierz - przegrana
Na Family Cup wybrałem się z Anią i siostrą. O 10:30 pojawiamy się w biurze zawodów. Dowiadujemy się, że nic się nie da zrobić bo lista zapisanych zawodników poszła już do sędziów. Na szczęście sędzia nie widział w tym problemu i mogliśmy się zarejestrować. Później niespieszne przygotowanie roweru, w moim przypadku to było dokręcenie kierownicy i wszystkiego co na niej jest po ostatnich zmianach. Pierwsze ściganie na nowym rowerze.
Po starcie wiedziałem, że to nie będzie łatwy wyścig. No bo jak skoro taka krótka interwałowa trasa jest przeciwnością tego w czym zazwyczaj się ścigam. Co prawda dwa lata temu na tej trasie nawet mi nieźle poszło ale to był chyba wyjątek, może dlatego że wtedy to były moje pierwsze zawody xc.
Od początku chciałem utrzymać się na kole Filipowi, niestety okazało się to trudniejsze niż przypuszczałem i mi odskoczył już w połowie pierwszego okrążenia. Pierwsze dwa okrążenia i tak nie były najgorsze bo na pulsie ok 180. Na trzecim niestety puls spadł do 165 i nic z tym nie mogłem zrobić, noga nie kręciła i już byłem o włos od wycofania się. Jednak nie chciałem stchórzyć, w dodatku doping publiczności też na to nie pozwalał. Rozkręciłem się dopiero na szóstym okrążeniu po tym jak otrzymałem dubla od Mańka i całej czołówki. Było to niestety moje ostatnie kółko. Nie wiem z czego to wynika ale jechałem o 30% szybciej na tym samym pulsie. Muszę chyba poćwiczyć trochę interwały.
Cyferki:
puls max 185 śr 171
16/30 miejsce w kat.
Ania na trzybiegowym rowerku.







Walka wśród kobiet była bardzo zacięta...

nie brakowało jednak takich akcentów.




Wspólna rozgrzewka.


Dziewczyny robią próbę przed dekoracją ;)









Na czas kiedy ja poszedłem się ścigać Ania przejęła rolę fotografa.






Dawno nie miałem tylu zdjęć z wyścigu...











Marcin chyba jest smutny, że nie udało mu się na podium znaleźć.


Po uhonorowaniu najlepszych przyszedł czas na losowanie nagród i to nie byle jakich: myjki, pulsometry, pokrowce na rower, liczniki, ręczniki, rękawiczki, książki... Zadziwiające ale każdy coś wygrał a nagród i tak jeszcze sporo zostało. Impreza na wysokim poziomie i to tylko za 20zł wpisowego.



Więcej zdjęć
Kategoria author, rajdy, zawody


Dane wyjazdu:
92.59 km 0.00 km teren
05:19 h 17.42 km/h

Piątek, 27 maja 2011 | Komentarze 2

Deszczowa masa krytyczna - portretowo
Wyjątkowo dużo kursów. Oby więcej tak owocnych dni.
Po pracy prosto na masę krytyczną. Pomimo wcześniej padającego deszczu i pochmurnego nieba na masę przybyło ok 480 rowerzystów. Padający deszcz w czasie trwania przejazdu też nie był w stanie zrazić wytrwałych uczestników tej pokojowej manifestacji.


Może ktoś wie do czego służy tego typu konstrukcja. Do panoram czy bardziej chodzi o obraz 3D?



























Dane wyjazdu:
25.75 km 18.00 km teren
01:33 h 16.61 km/h

Sobota, 14 maja 2011 | Komentarze 13

DyMnO - porażka
Na strat do Sadownego docieramy w piątek po prawie 5 godzinach jazdy samochodem (z Anią, Piotrkiem i Wikim). Z czego prawie 2 godziny stania w korkach co skutkuje zagotowaniem się płynu w chłodnicy. Zdążamy na odprawę techniczną, rozpakowujemy się i idziemy spać. Na dużej sali nie jest to takie łatwe pomimo zmęczenia.
Rano jest gorzej bo ruch zaczyna się już po czwartej. Zbieram się sennie i powoli. Od dawna nie nastawiałem się na wynik i walkę. W przeciwieństwie do tego co było dwa lata temu na DyMnie gdzie robiłem masę zdjęć i się zbytnio nie spieszyłem przez co zabrakło mi trochę czasu na odnalezienie ostatniego PK. Tym razem nie wziąłem kompaktu więc z założenia zyskam dzięki temu ponad pół godziny. Założyłem sobie wygrać z Tomalosem, Wikim i Piotrkiem. Mieli oni więcej startów na Dymnie i bardziej ode mnie lubią taplać się w błocie. Ja zazwyczaj wybieram okrężne warianty żeby omijać niespodzianki w postaci błota do pasa ale za to czułem się mocniejszy od nich kondycyjnie. Zostaje tylko jeden element trudna orientacja na tych zawodach, na Dymnie średnio się w tym czuję ale większych problemów ostatnio nie miałem. Więc tu może zdarzyć się wszystko
Odprawa techniczna

Dzięki tele można obejrzeć sobie mapki.



Przy okazji zapraszam serdecznie na BikeOrient.

Przy pakowaniu spojrzałem tylko, że jednak nie wziąłem zapasowego haka przerzutki ale oprócz tego miałem właściwie wszystko co potrzebne. Plecak zapakowuję do granic jego możliwości w jedzenie i picie. Ruszam na start.
Dostaję cztery arkusze z mapami. Trochę mi zajmuje ogarnięcie i dopasowanie tego do siebie. Po kilku minutach wszystko się rozjaśnia i ruszam bez pewności który punkt zaatakować na początek...
Podczepiam się na początek do Piotrka i Wikiego, jedzie też z nami Ania. Po chwili namierzamy PK X. Ja trochę przedobrzyłem, w rozświetleniu prawie czterokrotna zmiana skali, której aż w takim stopniu nie uwzględniłem. Owocuje to trochę dłuższym bieganiem po pagórkach. Następnie już samotnie kieruję się do punktu D. Bez większych problemów docieram w to bagienne miejsce. Dalej zmierzam w kierunku PK 20 ale wybieram chyba nie najlepszą drogę bo żadna nie chce iść w kierunku który mnie interesuje. Każda wybrana droga się kończy lub jest słabej jakości. Jadę ostrożnie bo jest dużo gałęzi żeby nie urwać haka. Kawałek ulepszonej drogi pamiętam z ostatniego mojego Dymna. Punkt zdobywam na wyczucie i kierując się śladami w błocie. PK 19 nie nastraja optymistycznie ale ochoczo wjeżdżam tropem moich poprzedników w grząskie ścieżki. Ślady kończą się w grząskiej łące. Grząskiej i błotnistej nawet jak na Dymno. No nic nie chce mi się wracać. Jadę łąką wzdłuż torów ale pojawiają się kanały bez mostków więc poddaję się i próbuję się dostać do torów. Nie jest to proste bo śmierdzące bagno sięga połowy łydki do tego pokrzywy, komary, meszki i gęstwina krzaków. W końcu się udaję i jadę dalej. Od wsi Prostyń próbuję namierzyć punkt. Droga nad kanałem się kończy. Po przeprawieniu się przez bagienko obserwuję przez chwilę czaple nic nie robiące sobie z mojego pobytu. W okolicy PK spotykam Tomalosa i Darka. Żeby trochę się rozruszać jadę okrężną drogą przez wieś Orzełek. Czuję, że mam siły wyprzedzam kilku zawodników do punktu jest już blisko i trach... Oj jak ja nie lubię tego dźwięku buszującej przerzutki gdzieś między szprychami. Trochę nie mogę w to uwierzyć. Tak po prostu równo po dwóch godzinach od startu kończy się rywalizacja :/
Przerzutkę udaje się jakoś wyjąć. Jest pokrzywiona ale już nie pamiętam który raz mi się to zdarzyło. Chyba już czas żeby ją wymienić. Odechciewa mi się od razu zdobywania choćby tego najbliższego PK. Może gdyby nie te chmary komarów próbowałbym coś kombinować, zdobywać punkty, naprawiać rower, poczekać na kogoś kto pożyczyłby mi skuwacz... Każda próba zrobienia czegokolwiek kończy się dziesiątką ukąszeń przez te bestie. Biorę więc rower i maszeruję na metę.
Na mecie jestem pierwszy z trasy rowerowej. Mam dużo czasu, więc niespiesznie jem i idę spać. Po godzinie przybywa drugi zawodnik z urwanym hakiem. W sumie zerwanych haków było chyba 7. Z nudów pstrykam zdjęcia zawodnikom.
Gęstych krzaków nie wytrzymał nawet laminat kasku.




Zawodnicy nie chcieli wracać z trasy więc dla odmiany trochę innego sportu.






Dwa urwane haki do kolekcji.






O i już 3 urwane haki ;)












Ania dociera z 10 zaliczonymi PK. Jak na pierwszy raz to bardzo dobry wynik. Twierdzi, że nie miała kłopotów z orientacją. Najważniejsze, że się zawody spodobały.




"Mózgostopie"


Po zmroku na metę dociera elita orienterska:
Wiki

Tomasz Konieczny

Paweł Brudło jako jedyny zdobywa komplet punktów na trasie rowerowej.

Adam Konieczny



Tajemnica sukcesu Pawła: koła 29" + przerzutka w piaście.





Piotrek zajął 3 miejsce w kat M20

Wiki 1 miejsce w kat M40


Rysowanie wariantów

...

i ich dokładna analiza.



Mniej oficjalna analiza tras przejazdu.


Trasa ekstremalna kończyła o 1 w nocy.



Wyniki:
1. Paweł Brudło - cała trasa
2. Michał Nowaczyk -brak 2PK
3. Krzysztof Wiktorowski - brak 3PK (1 w kat. M40)
4. Piotr Banaszkiewicz - brak 3PK (3 w kat. M20)
.......
8. Tomasz Zadworny - brak 5PK
45. Paweł Banaszkiewicz - (urwany hak)
51. Anna Rozent

Relacja Wikiego

Zapraszam do obejrzenia mojej galerii

Dane wyjazdu:
43.07 km 37.00 km teren
01:45 h 24.61 km/h

Sobota, 7 maja 2011 | Komentarze 0

Majówka - dzień 7 - maraton pękniętej ramy
Wreszcie udało się wstać o normalnej porze na maraton tzn. o 9 nie tak jak większość z teamu o 4! Z Łodzi kawał drogi więc odpowiednio wcześniej trzeba wyruszyć.
Na maraton trochę słabo się przygotowałem zresztą jak zwykle. Co prawda wziąłem tym razem pompkę i dętkę ale pozostało kilka szczegółów, czyli nie miałem stroju teamowego, kasku i butów :P Buty na szczęście jeździły w teamowym busie od ostatniego maratonu a kask i koszulkę wziął dla mnie z Łodzi Pixon - dzięki.
Pojechałem na miejsce zbiórki, trochę czasu zajęło mi znalezienie mojej ekipy by odebrać buty przez co nie zrobiłem rozgrzewki.
Ustawiłem się w pierwszym sektorze i po chwili ruszyliśmy z Rynku z stronę zamku i dalej wąwozami wśród sadów. Początek bardzo kamienisty, później kamienie zniknęły ale pojawiły się trawiaste drogi. Moim niedopatrzeniem było to, że w oponach pozostawiłem trochę za duże ciśnienie które przydaje się podczas jazdy z sakwami ale na takiej masie dziur w drogach. Strasznie wybijało to z rytmu do 20km nie mogłem się rozkręcić. Później jak zaczęły się trochę szersze i mniej trawiaste drogi no i było dla odmiany z wiatrem nabrałem trochę sił by nadrobić zaległości. W sumie dużo nie nadrobiłem ale zdecydowanie lepiej się czułem niż na początku. W pewnym momencie pękł mi koszyk do bidonu. Złapałem jakoś bidon i umieściłem go w kieszonce. Na koniec duża górka i sporo kamieni. Na metę na Rynku wjeżdżam nie zagrożony więc się za bardzo nie spieszę.
Podsumowując; nigdy po takich dziurach nie jeździłem z taką prędkością. Niby maraton miał 43km i 920m przewyższenia ale wydawał się płaski i był szybki.
Zająłem dopiero 23/190 w open i 9/64 w M2
Po maratonie obejrzałem ramę bo widziałem co przeszła i tak ja myślałem była pęknięta! :/ Popsuł mi się trochę przez to humor bo zastanawiałem się co dalej. Nie mam za bardzo kasy na nowy rower lub ramę.. No nic, pogadałem jeszcze trochę z przybywającymi kolegami z teamu i pojechaliśmy do Łodzi bo za zimno było żeby siedzieć i czekać na wyniki. Do tego zaczął padać deszcz. Po drodze zatrzymali nas koledzy z teamowego busa bo się popsuł. Wzięliśmy na wszelki wypadek od nich jeden rower. Na szczęście dało się naprawić i dotarli do domu.
Śniadanie w "łóżku"






Pilu walczy na finiszu.





Czekanie na wyniki "umilało" karaoke na scenie.



W tym samym czasie odbywały się zawody biegowe z wspólna metą na Rynku Głównym.




Miejsce ostatniego noclegu.

Niby pęknięcie nieduże ale trochę szkoda ramki.


Dane wyjazdu:
57.65 km 25.00 km teren
02:38 h 21.89 km/h

Niedziela, 17 kwietnia 2011 | Komentarze 2

Maraton MTB Daleszyce
Pobudka o 4, szybkie przygotowanie obiadu i spakowanie ostatnich rzeczy. O 5:30 wyruszyłem samochodem razem z Pixonem i Andrzejem do Piotrkowa. By tam spotkać się z resztą teamu i ruszyć dalej do Daleszyc.
Na miejscu ponad godzina stania w kolejce do rejestracji i zawodników z każdą chwilą przybywa. W efekcie start przesunięty o 2 godziny! Rzadko mi się to zdarza ale zrobiłem 10km rozgrzewkę.
Dystans Fan jest licznie obsadzony ponad 220 zawodników.
Ruszamy asfaltem by po kilku kilometrach zacząć kilkukilometrowy podjazd. Grupa się rozciąga. Ja nie zdążyłem przebić się na asfalcie więc muszę walczyć o każdą pozycję na podjeździe co nigdy nie było moją mocną stroną.
Na pierwszym zjeździe mijam Pila który złapał gumę i czeka na zbawienie w postaci pompki. Ja wziąłem tylko zestaw imbusów więc nie mogłem mu pomóc. W połowie trasy wjeżdżamy na szeroki szuter. Tutaj dopiero mogę wykorzystać przewagę mojego roweru na 28" kołach. Jadę z prędkością 30-40km/h na płaskich i lekko pod górkę odcinkach. Wyprzedzam kilka osób. Po chwili mam 10 osób na kole. Po jakimś czasie wszystkich urywam i jadę sam. W zasięgu mam większą grupkę z czołówki ale niestety szeroki dukt się kończy i mi uciekają. Na asfalcie utrzymuję pozycję. Niestety jak dla mnie zaczynają się bardziej strome podjazdy i kilka osób mnie wyprzedza choć cisnę na maksa bo wiem, że do końca już niedaleko. Wyskakuję na asfalt, dochodzi mnie dwóch zawodników. Jedziemy chwilę na zmianach ale niestety nie wytrzymuję tempa. Trochę mi odjeżdżają ale przy samej mecie są o kilkanaście metrów przede mną. Niestety skurcze nie pozwalają pociągnąć finiszu i z nimi wygrać. Według wstępnych wyników zajmuję dopiero 8m w kat. M2 i 28 w open.
Edit: Oficjalne wyniki: 7 w M2 i 22 w open, czas 1:44
Po maratonie 10km rozjazdu z Pilem.
Trochę zdjęć po maratonowych.
Pilu







Pixon



Marcin








Relaks







Andrzej






Zachód.



Więcej zdjęć w galerii.

Średni puls 169 - jeden z wyższych jaki osiągnąłem podczas maratonów, pojechałem prawie na miarę swoich możliwości ale pozostaje jeszcze kilka elementów do poprawienia.
Kategoria author, rajdy, zawody


Dane wyjazdu:
19.35 km 0.00 km teren
01:03 h 18.43 km/h

Niedziela, 27 marca 2011 | Komentarze 1

WROSTRO dzień 3
Pogoda piękna, od rana słoneczko. Przed południem zebraliśmy się żeby obejrzeć finały bike polo.
Czeczen

Ania i Mariusz.

Chłopaki się nie oszczędzali.




Czasem jazda na kierownicy...

kończy się tak ;)



Przywitanie według Maciasa.










Dawne magazyny kolejowe.












Chillout w oczekiwaniu na zakończenie.


Sztuczka "Siecia" - skid bez rąk.

Wycieczka po frisbee.


Spragniony Sieciu.





Publiczność

Zwycięzcy bike polo.

Nagroda za pierwsze miejsce w konkursie foto.


Więcej zdjęć w galerii

Dane wyjazdu:
58.09 km 0.80 km teren
03:16 h 17.78 km/h

Sobota, 26 marca 2011 | Komentarze 0

WROSTRO dzień 2
Pogoda się trochę zepsuła i trochę kropiło. Niespiesznie pojechaliśmy na Halę Ludową gdzie miał zacząć się główny alleycat. Start opóźnił się o ok 2 godziny głównie z powodu gości z Poznania, którzy nie mogli dojść do siebie po wczorajszej imprezie. Wyścig był drużynowy tzn losowe 3 osoby w zespole miały różne manifesty. Mi przypadły po jednej osobie z Poznania i Wrocławia.
Alley był dość prosty. Najbardziej pomógł mi w tym Czeczen (był w innej drużynie ale miał ten sam manifest) który przy ustalaniu sobie wariantu zaliczania punktów korzystał z mojej mapy i poznajdywał wszystkie miejsca do zaliczenia. Ja w tym czasie mogłem zająć się robieniem zdjęć ;)
Na mecie okazało się, że koleś z Wrocławia zgubił manifest więc od razu było wiadomo, że będziemy mieć słabe miejsce.
Po wyścigu pojechaliśmy na pyszne pierogi a później na teren bocznicy kolejowej na rozgrywki bike polo.
Gra w bike polo i wszystkie (4) jakie rozegraliśmy przegraliśmy do 0 do 5 z wyjątkiem ostatniego 1 do 5. No nic może następnym razem pójdzie lepiej.
Po meczu były 3 rundy footdownów (jedną udało mi się wygrać) i stójki - przypadek losowy, że nie wygrałem ;/
Teścik nowego szkiełka, wszystkie dzisiejsze zdjęcia wykonałem 70-210 f4 - niestety dość ciemno było i większość na iso 1600.




Mamba

Szukanie punktów na mapie i ustalanie wariantów.



Uzupełniony manifest.

Macias - główny organizator tegorocznego WROSTRO.

3..2..1.. polo!











Przypinanie rowerów według ostrokołowców ;)

W klubie Madness odbyły się rozgrywki w gold sprintach. Ja z Andrzejem i Czeczenem stwierdziliśmy, że jesteśmy na to za bardzo zmęczeni. Po wstępnych rozjazdach najlepszy był szybszy ode mnie o ponad 2 sekundy więc nawet na ćwierćfinały bym się nie załapał. Po za tym rozgrywki przeciągały się w czasie i finały skończyły się o 4 w nocy.

Mamba

Ostry

Śpiąc na kasie musisz być czujny :P


Więcej zdjęć w galerii