Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mavic z miasteczka Łódź. Mam przejechane 94392.51 kilometrów w tym 12839.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.66 km/h i się tym wcale nie chwalę bo nie mam czym
Więcej o mnie.

2021
button stats bikestats.pl
2020
button stats bikestats.pl
2019
button stats bikestats.pl
2018
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats bikestats.pl
2008
button stats bikestats.pl

Archiwum bloga


Dane wyjazdu:
182.88 km 120.00 km teren
10:45 h 17.01 km/h

Sobota, 18 sierpnia 2012 | Komentarze 1

Izerska Wielka Wyrypa

Pobudka o 4 rano. W gęstej mgle jedziemy z Anią do Barcinka oddalonego o kilkanaście kilometrów.
Startujemy z Barcinka i jedziemy peletonem który rzez pierwszy kilometr prowadzę do Starej Kamienicy by tam otrzymać mapy.
Mapa 1
Mapa 2

Zostaję na obmyślaniu wariantu dość długo razem z Liszką, Śmieją i Brudłem. Ruszam w końcu samotnie do PK 17. Zawodnikom towarzyszą piękne widoki wschodu słońca i opadające mgły - coś pięknego. Jednak opłacało się dla tego widoku zerwać tak wcześnie.
Z PK 22 pędzę prosto na południe do asfaltowej drogi przez jakieś gospodarstwo taranując przy okazji jednego z zawodników. Próbuję powoli nadrabiać straty długim obmyślaniem wariantów. Choć w tej chwili nie wiem jeszcze którędy będzie najodpowiedniej pojechać. Przyznam, że z tak trudną wariantowością jeszcze na zawodach na orientację się jeszcze nie spotkałem. Z jednej strony chcę załapać jak najwięcej przewyższeń na początku zawodów ale nie ma idealnego rozwiązania ale z drugiej strony bardzo kusi objeżdżanie górek bokiem.
Na pk 27 jadę już większą grupką co rusz zatrzymując się niepewnie i kontrolując mapę. W końcu jest punkt przy skale. Dalej na zjeździe próbuję trzymać koła P. Brudłowi i innym zawodnikom ale przestrzeliwują punkt więc jestem na pk 32 (na wyspie) przed nimi. Spotykam tam Anię i chwilę rozmawiamy ale niestety muszę ruszać dalej bo międzyczasie doszedł nas Brudło. Jadę więc dalej z nim gawędząc o rowerach i wariantowościach trasy. Niestety na podjeździe wydaje mi się że jedzie za wolno więc wybieram krótszy wariant i go wyprzedzam choć wiem że w końcowym wyniku i tak z nim nie mam szans ale nie ma to jak samemu nawigować. Nie musiałem długo czekać na pierwsze błędy. Zamiast na pk 29 dojechałem na pk 26. Jakoś nie był to duży błąd ale to źle wróżyło. Przed pk 30 (bufetem) spotykam grupkę biegaczy, 3 pierwszych biegnie dość mocno a czwarty biegnie dość ciężko gdzieś z tyłu jedząc bułkę. Okazało się, że to był Piotrek i chwali się, że są pierwszą czwórką na trasie. No nic myślę sobie, że pewnie później osłabnie. Jak się okazało pod koniec mojego rajdu w tym samym składzie dobiegli na metę zdobywając we czwórkę mistrzostwo Polski w biegu na orientacje na 50km. Tym bardziej jest to dziwne gdyż wybierali na trasie różne warianty.
Od Rozdroża Izerskiego dość krótki podjazd a do granic Świeradowa Zdroju piękny zjazd szutrówką by później stromo wspiąć się asfaltową drogą pod punkt nr 21.
Dalej jechałem już pewny siebie bo jeździłem tymi drogami w zeszłym roku. W tym stromym asfaltem wzdłuż rzeki Świeradówki do stoku narciarskiego. Tam biegnąc po stoku dostałem pierwszych skurczów co mnie mocno zaniepokoiło gdyż nie przejechałem jeszcze połowy trasy. Pk 19 i 16 łapię bez najmniejszych problemów ale przecinające moją drogę singiel tracki nie dają mi spokoju i wbijam się na jeden z nich. Niestety prowadzi trochę okrężną drogą i tracę trochę czasu. Następny punkt to odcinek specjalny. Okazuje się, że Brudło go własnie ukończył ale ma o 2 punkty mniej. Na OSie należało przejechać ok 7 km znajdując 3 punkty na trasie singiel tracka. Jeden z kolegów uspokaja mnie, że nie trzeba nawet patrzeć na mapę bo perforatory widać z daleka. Tym bardziej, że za najszybsze przejechanie OSa jest przewidziana nagroda. Pędzę więc od początku ok 30km/h dając z siebie wszystko jednocześnie delektując się wrażeniami z pokonywania zakrętów i przeszkód na trasie. Mijam kilkanaście rowerzystów w większości Czechów i Niemców co na singiel tracku nie jest zbyt łatwe. Niestety dostałem mapkę z trasą którą mam jechać ale uspokojony tym, że to jest banalnie proste po prosu jechałem przed siebie. Niestety wg mapy powinienem skrócić sobie w pewnym momencie drogę szeroką szutrówką. Niestety zauważam to za późno i zawrócenie na ścieżce uniemożliwiają mi inni rowerzyści krzycząc na mnie, że to droga jednokierunkowa. Odpuszczam wiec ale serpentyny nie mają końca więc odbijam ze ścieżki na azymut przez las do szutrówki co w miarę szybko mi się udaje. Niestety zamiast planowanych 7 km przejeżdżam ok 13 km. Trochę zniechęcony tym faktem ruszam dalej w stronę Czech. Na pk 8 kieruję się dość niepewnie bo mapa trochę nie gra z terenem ale bardziej na czuja bez problemów znajduję punkt. Jadąc na pk 3 staram się uważać bo organizator wspominał o niedokładności mapy w tym miejscu. Lecz gdy widzę rzekę działam trochę chaotycznie porzucam rower i biegnę z prądem do granicy z Polską. Po ok 400m znajduję go i wracam po rower. Niestety w tym momencie popełniam największy błąd który kosztuje mnie ok godziny i dużo straconych sił i chęci na walkę o jakiekolwiek miejsce. Ale po kolei. Jadę na południe zamiast na północ przedrzeć się ten kawałek po krzakach. Wybieram drogę leśną mając nadzieję, że okrąży ona górkę i wrócę zaraz do granicy. Niestety droga idzie cały czas wzdłuż rzeki więc wspinam się z rowerem na wzniesienie i zarośniętymi drogami dojeżdżam do łąki. Zauważam pojedyncze ślady zawodników i trochę się nimi sugeruję. Znajduję w końcu szeroką szutrówkę i podążam nią wprost na punkt (przynajmniej tak mi się wydawało). Z mapą zgadzało się prawie wszystko z wyjątkiem tego że pk 2 jest w Polsce a ja nie przekroczyłem granicy. Trochę niepokoił mnie ten fakt ale uznałem, że pewnie nie zauważyłem takiego szczegółu jak przekroczenie granicy. Porzucam rower i nawiguję na punkt na górce biegiem ale mocno niepokoi mnie to że opis wskazuje na ruiny na szczycie a ja mam tu tylko świerkowy młodnik. Po chwili docieram do przecinki która okazała się granicą państwa. Czyli do celu mam jeszcze ok 1km. Tak duży błąd i strata czasu pozbawiają mnie sił i motywacji. Jednak po odnalezieniu w końcu ruin próbuję nadrobić stracony czas i coraz bardziej przyspieszam. Mocno jednak męczy mnie droga do pk 6 do pk 7 dojeżdżam na oparach. Na szczęście załapałem się na pozostawioną tam przez organizatorów wody i odpoczywam chwilę nad jeziorkiem.
Kolejne punkty 11, 9 4, 1 ,5, 10 zaliczam dość spokojnie nie spotykając żadnego z zawodników po drodze. Podjazd na pk 14 ciągnie się długo i nieważność w czytaniu mapy kosztuje mnie kolejną stratę ok pół godziny. Za późno skręcam i błąkam się dłuższą chwilę po łące i zaroślach biorąc ślady zwierzyny lub bydła za ślady zawodników. Na szczęście znajduję jakoś cel ale ponad 2 km biegu po zboczach i chaszczach wysysa ze mnie masę energii. Mocno się męczę na kamienistej drodze prowadzącej do pk 18. Robi się powoli szarawo i mam wrażenie, że jestem od jakichś kilkudziesięciu kilometrów sam na trasie. Łapię pk 24 i cieszę się faktem że przypadkiem na początku wziąłem pk 26 bo każdy podjazd zbliżał mnie nieuchronnie do skurczów. W drodze na pk 20 spotykam rowerzystę i piechurów. Telefon od Piotrka przywraca mi trochę w to co przewidywałem tzn. że na mecie jest już Brudło więc mam jeszcze szansę na 3 miejsce (na początku Paweł mówił że Śmieja ma nad nim przewagę kilkunastu minut i wspominał że to jest nie do nadrobienia). PK 12 biorę na szczęście bez problemów ale głównie dzięki wyjeżdżonej ścieżce przez zawodników. Ostatnie kilka kilometrów pędzę z całej siły 30-40km/h jakby liczyła się każda sekunda. Choć wiem że każdy mocniejszy ruch będzie skutkował silnym skurczem. Na szczęście dotarłem do mety bez niespodzianek. Udało się osiągnąć cel który w sumie założyłem sobie miesiąc wcześniej czyli ukończyć na 3 miejscu. W sumie pozostał trochę niedosyt bo gdyby nie te nieszczęsne złe decyzje w Czechach spokojnie miałbym miejsce wyżej bo o pierwszym nawet nie myślałem choć jak się okazało trasę przejechałem z najwyższą średnią i najdłuższy dystans. To drugie nie jest raczej powodem do dumy bo to oznacza, że jednak w kwestii orientacji z mapą jeszcze mi sporo brakuje.
Podsumowując zawody super zorganizowane jedne z najlepszych pod względem widoków, przewyższeń, wariantowości itp. Ze wszystkich zawodów w których startowałem chyba 3 miejsce na tych zawodach uważam za największe swoje osiągniecie.
2 tygodnie w górach dało efekty choć nie były to typowe treningi ale przez to w miarę na świeżo mogłem wystartować.
Bardzo dawno tyle nie pisałem i pewnie nikt tego nie przeczyta w całości ale raz na jakiś czas trzeba nadrobić zaległości. Piszę to po 2 miesiącach ale te zawody nadal dobrze pamiętam.
Dojeżdżając do bufetu. (foto M. Strojny)

Odpoczynek po zawodach.

Ania na mecie.




Ania trochę smutna, że tym razem nie udało się jej stanąć na podium.



Piotrek z Pucharem Mistrza Polski w Maratonach Pieszych na Orientacje.


Vmax 66,3km/h


Komentarze
Świnka Halinka | 12:20 poniedziałek, 22 października 2012 | linkuj Wspaniały opis zawodów!! Szkoda że jeździłeś bez aparatu ;-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa tynie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]