Info
Ten blog rowerowy prowadzi mavic z miasteczka Łódź. Mam przejechane 94392.51 kilometrów w tym 12839.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.66 km/h i się tym wcale nie chwalę bo nie mam czymWięcej o mnie.
Archiwum bloga
- 2022, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad3 - 0
- 2021, Wrzesień5 - 0
- 2021, Sierpień6 - 0
- 2021, Lipiec4 - 0
- 2021, Czerwiec7 - 0
- 2021, Maj4 - 0
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Styczeń3 - 0
- 2020, Grudzień1 - 0
- 2020, Październik7 - 0
- 2020, Wrzesień17 - 0
- 2020, Sierpień19 - 0
- 2020, Lipiec9 - 0
- 2020, Czerwiec4 - 0
- 2020, Maj7 - 0
- 2020, Kwiecień10 - 3
- 2020, Marzec2 - 0
- 2020, Luty1 - 0
- 2020, Styczeń3 - 0
- 2019, Grudzień4 - 0
- 2019, Październik7 - 0
- 2019, Wrzesień15 - 0
- 2019, Sierpień13 - 0
- 2019, Lipiec7 - 2
- 2019, Czerwiec9 - 0
- 2019, Maj8 - 1
- 2019, Kwiecień6 - 0
- 2019, Marzec7 - 0
- 2019, Luty3 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Listopad3 - 0
- 2018, Październik5 - 0
- 2018, Wrzesień7 - 0
- 2018, Sierpień6 - 0
- 2018, Lipiec4 - 0
- 2018, Czerwiec10 - 2
- 2018, Maj5 - 0
- 2018, Kwiecień7 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Listopad2 - 0
- 2017, Wrzesień3 - 0
- 2017, Sierpień15 - 0
- 2017, Lipiec8 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj7 - 0
- 2017, Kwiecień4 - 1
- 2017, Marzec3 - 0
- 2016, Grudzień1 - 0
- 2016, Listopad3 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień6 - 0
- 2016, Sierpień8 - 3
- 2016, Lipiec10 - 0
- 2016, Czerwiec5 - 2
- 2016, Maj7 - 0
- 2016, Kwiecień2 - 0
- 2016, Marzec2 - 0
- 2016, Luty2 - 1
- 2015, Listopad4 - 2
- 2015, Październik5 - 0
- 2015, Wrzesień1 - 0
- 2015, Sierpień3 - 2
- 2015, Lipiec8 - 2
- 2015, Czerwiec1 - 0
- 2015, Maj4 - 0
- 2015, Kwiecień4 - 0
- 2015, Marzec6 - 0
- 2014, Październik7 - 5
- 2014, Wrzesień26 - 0
- 2014, Sierpień29 - 1
- 2014, Lipiec28 - 2
- 2014, Czerwiec23 - 3
- 2014, Maj23 - 1
- 2014, Kwiecień24 - 1
- 2014, Marzec26 - 4
- 2014, Luty17 - 2
- 2014, Styczeń24 - 0
- 2013, Grudzień19 - 2
- 2013, Listopad22 - 0
- 2013, Październik27 - 7
- 2013, Wrzesień15 - 0
- 2013, Sierpień23 - 5
- 2013, Lipiec9 - 5
- 2013, Czerwiec12 - 0
- 2013, Maj9 - 6
- 2013, Kwiecień20 - 12
- 2013, Marzec26 - 10
- 2013, Luty17 - 1
- 2013, Styczeń4 - 0
- 2012, Grudzień13 - 3
- 2012, Listopad26 - 10
- 2012, Październik29 - 1
- 2012, Wrzesień30 - 9
- 2012, Sierpień23 - 2
- 2012, Lipiec21 - 3
- 2012, Czerwiec30 - 4
- 2012, Maj27 - 6
- 2012, Kwiecień13 - 20
- 2012, Marzec14 - 11
- 2012, Luty8 - 10
- 2012, Styczeń13 - 13
- 2011, Grudzień10 - 6
- 2011, Listopad21 - 5
- 2011, Październik25 - 11
- 2011, Wrzesień21 - 9
- 2011, Sierpień27 - 10
- 2011, Lipiec26 - 15
- 2011, Czerwiec26 - 36
- 2011, Maj28 - 28
- 2011, Kwiecień23 - 30
- 2011, Marzec28 - 44
- 2011, Luty20 - 28
- 2011, Styczeń13 - 80
- 2010, Grudzień16 - 23
- 2010, Listopad18 - 12
- 2010, Październik26 - 23
- 2010, Wrzesień24 - 12
- 2010, Sierpień29 - 16
- 2010, Lipiec26 - 25
- 2010, Czerwiec24 - 30
- 2010, Maj27 - 27
- 2010, Kwiecień29 - 54
- 2010, Marzec26 - 42
- 2010, Luty23 - 40
- 2010, Styczeń22 - 21
- 2009, Grudzień27 - 68
- 2009, Listopad28 - 62
- 2009, Październik22 - 75
- 2009, Wrzesień30 - 58
- 2009, Sierpień29 - 33
- 2009, Lipiec30 - 26
- 2009, Czerwiec25 - 25
- 2009, Maj29 - 36
- 2009, Kwiecień27 - 49
- 2009, Marzec23 - 32
- 2009, Luty26 - 55
- 2009, Styczeń21 - 77
- 2008, Grudzień27 - 142
- 2008, Listopad27 - 76
- 2008, Październik28 - 88
- 2008, Wrzesień28 - 71
- 2008, Sierpień27 - 33
- 2008, Lipiec29 - 52
- 2008, Czerwiec29 - 55
- 2008, Maj29 - 58
- 2008, Kwiecień28 - 163
- 2008, Marzec25 - 101
- 2008, Luty25 - 38
- 2008, Styczeń24 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
rajdy, zawody
Dystans całkowity: | 10997.53 km (w terenie 4656.87 km; 42.34%) |
Czas w ruchu: | 609:40 |
Średnia prędkość: | 17.49 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.90 km/h |
Liczba aktywności: | 154 |
Średnio na aktywność: | 71.41 km i 4h 00m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
80.95 km
70.00 km teren
07:31 h
10.77 km/h
Piątek, 16 sierpnia 2019 | Komentarze 0
Carpatia Dyvide dzień 2 Kategoria full, rajdy, zawody
Dane wyjazdu:
90.96 km
75.00 km teren
09:07 h
9.98 km/h
Czwartek, 15 sierpnia 2019 | Komentarze 0
Carpatia Dyvide dzień 1 - Ustroń - Bacówka pod RycerzowąOd rana jest słonecznie szybko robi się coraz cieplej. Na Rynku Ustronia zebrało się ok 150 zawodników by pokonać 620km i ok 17 000m przewyższenia w limicie 200h.
Trasę Carpatii organizował Leszak Pachulski czyli po przejechaniu Wisły 1200 w miarę wiadomo było czego się można było spodziewać.
Moje oczekiwania były spore, może za duże. W każdym razie założenia były też trochę większe niż na Wiśle 1200. Pojechałem przede wszystkim na Carpatię dla zjazdów, wymagających zjazdów, nie dla samej trasy i podjazdów. Chciałem zmieścić się w limicie czasowym, dobrze się bawić na urlopie i zrobić trochę formy bo od miesiąca nie jeździłem na rowerze a jedyną setkę w tym roku zrobiłem w maju. No i za bardzo na trasie nie zmoknąć i nie popsuć roweru. To chyba tyle. Czy to się udało odsyłam do podsumowania po wyścigu.
Na starcie luźna atmosfera, od razu wiadomo kto jest faworytem. Nie ma też aż takich różnic w ilości zabieranego sprzętu jak na pierwszej Wiśle 1200 ale z grubsza widać kto będzie cisnął a kto jedzie na wycieczkę.
Ruszyliśmy spokojnie na szczyt Małej Czantorii. Z wysokości 360mnpm atakowaliśmy szczyt 866mnp. Czyli od startu pół kilometra w górę to na większości zawodników robiło wrażenie. Na szczęście przy wjeździe w teren zrobiło się na tyle stromo i tłoczno że spokojnie można było sobie spacerować jak wszyscy. Wjazd na szczyt wziąłem trochę zbyt dosłownie bo oszczędzając baterię w telefonie nie miałem jeszcze włączonej nawigacji i w sumie nie potrzebnie pojechałem na ten szczyt. Trochę przez to straciłem uciekł mi Piotrek i Wiki. Podjazd na Wielką Czantorię (995mnpm) już był w większości do wjechania.
Zjazd z Czantorii wśród zawodników był reklamowany jako trudny. Nie ukrywam czekałem na to z niecierpliwością. W połowie zjazdu wyprzedziłem Piotrka z pytaniem gdzie jest ta trudność. Ale już pod koniec zjazdu zrobiło się rzeczywiście trochę bardziej kamieniście i przybyło w tym miejscu sporo turystów w ramach święta. Chcąc szybko ich wszystkich wyminąć na dość dużej prędkości wpadłem w te kamienie i chciałem przy końcu zjazdu szybko wyhamować. Klamka po prostu wpadła nie powodując żadnej reakcji dla prędkości roweru. Jakoś podświadomie od razu się przewróciłem lekko się obijając i zacząłem badać cóż to za przyczyna. Okazało się że podczas przyspieszania kamień na tyle mocno uderzył w ramę że przeciął pancerz hamulca. Trochę lipa w górach bez hamulca ale nic to trzeba jechać dalej. Mam przecież drugi i wymyślić po drodze gdzie to naprawić. Później Piotrek znowu mnie dogonił i dojechaliśmy do pierwszego nieoficjalnego bufetu Grześka. Posililiśmy się arbuzami, bananami i piwem po czym szybko poszliśmy 50m dalej na grzybową z frytkami. W tym czasie wyprzedził nas Wiki. Wiki zapowiadał że będzie nadrabiał równym tempem nocami więc wiedzieliśmy że nie mamy z nim szans jadąc turystycznie. Podejście na Wielką Raczę 1236 mnpm mocno obtarło mi pięty. Coraz bardziej czułem że tempo na podjazdach nie jest moim tempem i mocno dokuczały mi skurcze na zjazdach za każdym razem doganiałem Piotrka. Zjazdy rzeczywiście tak jak chciałem zrobiły się wymagające (brak hamulca). Na każdym dłuższym i stromszym zjeździe hamulec przedni mi się przegrzewał i wypatrywałem wypłaszczenia.
Na jednym z singli urwałem uchwyt z goleni z torbą w której trzymałem ubrania.
Gdy już się ściemniało atakowałem podejście pod Rycerzową - 1226mnpm. Jak dla mnie zdecydowani najstromsze podejście na całym rajdzie. Szło mi bardzo powoli, odcięło mnie z głodu i zaatakowała mnie hiperwentylacja. Na szczycie zjadłem kanapke i ruszyłem już po ciemku w dół do Bacówki. Tam zjechało się trochę zawodników i załatwili ostatnie porcje pomidorowej i piwo. Byłe mocno zmęczony i wyziębiony. Nie byłem w stanie wytrzymać na dworze nawet 5s z zimna kiedy poszedłem zapiąć rower. Piotrek pojechał dalej a ja rozłożyłem się ze śpiworem na ławie na strychu. Przez całą noc chyba nie zasnąłem. Mam wrażenie że to skutek zmęczenia i hiperwentylacji.
Kategoria full, rajdy, zawody
Dane wyjazdu:
64.60 km
50.00 km teren
04:20 h
14.91 km/h
Niedziela, 2 czerwca 2019 | Komentarze 0
Bike Maraton - Jelenia GóraMój pierwszy start w maratonie mtb od ok 6 lat. W zasadzie to jedyny prawdziwie górski mtb zaliczyłem prawie 10 lat temu w Szklarskiej Porębie.
Tutaj też podszedłem dość ambitnie stwierdzając że jadę giga (ok78km) w ramach testu przed Carpatia Dyvide.
Jak się okazało błędem było rejestrować się dzień wczesniej w biurze zawodów bo przed samym startem praktycznie nie było kolejek.
Dystans Giga startował pół godziny wcześniej niż reszta dystansów.
Na rynku pojawił się spory tłum ale tylko ok 200 zawodników na dystansie giga. Od początku jechałem sobie z tyłu nie spiesząc się. Asfalty i szutry ciągnęły się ok 15 km. Po wjechaniu w teren nie musiałem długo czekać. Coś mi się stało z przerzutką przednią i w zasadzie z przodu została mi tylko najmniejsza zębatka (tak mam jeszcze korbę z 3 blatami z przodu). Jakoś dotoczyłem się do bufetu na 19 kilometrze i tam walczyłem z naprawą. Okazało się że przy ostatnim rozkręcaniu wahacza nie dokręciłem przerzutki i mi się obsunęła uniemożliwiając zmianę biegów gdyż zahaczała o blat. Wyjątkowo trudny dostęp do śrubek od dołu zmusił mnie do .. zdjęcia korby. W sumie zajęło mi to ok 20 min :/ Międzyczasie dogoniła mnie grupa z mega - jakieś 200-300 osób.
Trochę się tym faktem zniechęciłem ale stwierdziłem że jeśli nie złapią mnie skurcze to jednak jadę giga. Miałem trochę wolniejsze tempo podjazdów niż grupy które mnie powoli wyprzedzały ale na zjazdach jak dla mnie musiałem wyjątkowo wolno jechać bo wąskie ścieżki to uniemożliwiały. Na zjeździe ze Skalnika (945mnpm) trochę łapały mnie skurcze ale stwierdziłem że je rozjeżdżę (polecam Skalnik - najwyższa górka w okolicy i jedna z najciekawszych a zjazd czerwonym na północny wschód także jeden z najbardziej wymagających nawet dla endurowców). Po chwili namysłu na rozjeździe pojechałem dalej w dół by rozpocząć dość stromy i długi podjazd dalej na Wołek. Skurcze dopadły mnie ponownie. Niestety woda mi się już kończyła więc jedynym słusznym wyborem był odwrót na mega. Te rejony w stronę Janowic znam bardzo dobrze i gdybym miał te przynajmniej pół litra wody więcej to myślę, że dałbym radę.
Wróciłem do rozjazdu i za chwilę znalazłem bufet. Zgłosiłem, że skracam trasę jak się okazało przede mną zrobiło już tak kilka osób.
Jakoś jadę dalej nie tracąc już tak prędkości do lepszych zawodników ale coraz więcej wyprzedza mnie gigowców którzy jadą przynajmniej 2 razy szybciej niż ja. Trochę żałuję, że w zasadzie od rozjazdu jest już płasko i mogłem jednak jechać giga. Ale na 5 km przed metą znowu łapie mnie mocny skurcz w prawą nogę uniemożliwiając jakiegokolwiek ruchu na rowerze przez kilka minut. Po wejściu na rower już jest w miarę ok i jakoś dotaczam się na metę.
Myślę, że w 60% wypadków głównym powodem skurczów na rowerze są w moim przypadku wszelkie tzw izotoniki. Tym razem też ich trochę piłem i myślałem że "Bye" będzie trochę lepsze ale znowu się rozczarowałem. Po odpoczynku i rozejrzeniu się po miasteczku poszedłem na posiłek i tu kolejne spore rozczarowanie. Makaron miał być za ponad godzinę. Już to przerabiałem w Szklarskiej ale tu było jeszcze gorzej bo w końcu się nie doczekałem.
Miedzy czasie przyjechał m in Krystian i dowiedziałem się o fajnej trasie z wczorajszego wyścigu xc - Maja Race. Szczególnie zainteresował mnie duży kamień na trasie a później okazało się że fajnych kamieni jest tu sporo.
Pojechałem więc zobaczyć jak to wygląda. Pierwszy kamień rzeczywiście zrobił na mnie wrażenie. Chwilę musiałem pomyśleć jak go w ogóle pokonać. Dla pewności zjechałem z niego dwukrotnie. Jechałem sobie powoli trasę, przystając na chwilę przed większymi kamieniami. Zrobiłem praktycznie całą trasę nie czując się na siłach po maratonie w jednym miejscu. Trasa super ale się bardzo mocno ujechałem jednak zaraz po maratonie męczy każda górka. Ciekawostka, że byłem tu ok 2 lata temu i przejechałem ok 1/4 tej trasy próbując się wydostać z tego lasu i mocno się wtedy dziwiłem takiemu układowi ścieżek. A dopiero teraz się wyjaśniło że to jest jedna z najtrudniejszych tras xc gdzie odbywają się mistrzostwa w xc. Pewnie wpadnę tu jeszcze nie raz pokonać te kamienie.
Finalnie ląduję na 187 miejscu ale jak by po za główną klasyfikacją
Wyszło tylko 56 km i może 1/3 z tego nie jechałem wcześniej ale to albo asfalty albo mam wrażenie ścieżki powstałe specjalnie pod maraton. Do sprawdzenia mam przebieg trasy od Janowic z pętli giga. Bo mam wrażenie że kilkoma drogami nie jechałem.
Kategoria full, rajdy, zawody
Dane wyjazdu:
50.48 km
38.00 km teren
05:45 h
8.78 km/h
Sobota, 4 maja 2019 | Komentarze 1
Rudawska Wyrypa - ostatni będą pierwszymiPo zeszłorocznym porwaniu się na 200km. W tym miało być spokojne 100km ale założyłem sobie żeby zrobić całą trasę w miarę możliwości.
Zarejestrowałem się dzień wcześniej. Dzisiaj rozglądałem się za moimi rywalami ale się nie doczekałem. Po bardzo dokładnym rozrysowaniu całej trasy startuję sam. Może międzyczasie się jeszcze ktoś pojawi i wystartuje?
Na początek ruszam w stronę Radomierza i gór Ołowianych, dawno tam nie byłem więc w końcu jest okazja. W miarę powolnego przybierania kilometrów moja trasa zaczyna się skracać. Po zapaleniu gardła i dzisiejszych prognozach wiem już że nie mam szans zrobić całości. Drugi punkt zajmuje mi o ok 30 min za dużo czasu. Szukam nie na tych szczytach. Spory błąd. Z następnym jest łatwiej ale przekombinowuje, zamiast spokojnie trzymać się rzeki dźwigam rower pomiędzy zwalonymi drzewami na plecach ostro pod górkę. Po tych Górach Ołowianych ołowiane nogi mam już do końca zawodów. Kolejne 4 punkty (A1, A6, A8, A9) łapię bez wpadek nawigacyjnych ale na zapas wariantami doodkoła. Przy punkcie A9 robię dłuższą przerwę i zauważam, że w takim tempie to nie zrobię nawet połowy trasy. Oczywiście do 24:00 jest sporo czasu ale ..
prognoza mocno straszy więc na wszelki wypadek wyznaczam sobie taki limit.
Próbuję kierować się na A5 już na Rudawy ale chcąc zaoszczędzić ok 20m zbędnego podjazdu robię sporo różnych błędów gdzie niepotrzebnie zaczynam wjeżdżać na Wołek - ogólnie nie potrzebnie robiąc zdecydowanie ponad 100m w górę.
Jakoś udało trafić się w drogę i dojechać prosto na punkt, choć mocno wątpiłem że mi się to uda, drogi są mocno wyjeżdżone przez wycinki. Później zamek i jednak zjeżdżam do doliny by zacząć OSa od początku czyli od dołu. Wiem że zajmie mi to więcej czasu niż jak bym podjechał sobie asfaltem i robił go od góry ale wydaje mi się że po OSie będę jechał dalej więc taka decyzja tu nie pasuje. W sumie trzeba zrobić 7 z 9 punktów. Nawigacyjnie w miarę ok ale mocno męczy mnie wpychanie roweru. Na koniec robię 2 kółka w celu znalezienia PK S 9 i 10. Nagle pojawia się gęsta mgła i zaczyna coraz bardziej padać deszcz. Jestem obok szczytu Lwia Góra (718mnpm)
Stoję chwilę w deszczu i analizuje dalsze warianty. Pada coraz bardziej, zakładam kolejną warstwę. Rzeczywiście temperatura w kilkanaście minut spadła o kilka stopni. Zaczynam zjeżdżać, znowu się zatrzymuje aby założyć ostatnią warstwę. Robi się coraz zimniej. Szybki zjazd do 50km/h mocno to potęguje. Czuję, że odmarzają mi palce u rąk. Bezskutecznie próbuję je rozgrzać. W Janowicach jest zdecydowanie cieplej niż na górze. Na mecie okazuje się, że wystartował jeszcze jeden zawodnik na mojej trasie ale już wrócił i miał 15punktów. Zliczam swoje i okazuje się, że zdobyłem 16 punktów czyli jakby wygrałem. Jutro się okaże czy rzeczywiście ale cóż to za wygrana. Nie przejechałem nawet jednej całej mapy z 4. Wg endomondo na samych zawodach zrobiłem ok 44km i prawie 2700m przewyższenia, jeździłem mało optymalnie ale bez przesady, że aż tak ;P
Po powrocie przez prawie 2 godziny padał śnieg. Wysoko w górach zawodnicy pewnie mogą lepić bałwany.
Kategoria full, rajdy, zawody
Dane wyjazdu:
18.43 km
18.43 km teren
01:12 h
15.36 km/h
Sobota, 30 marca 2019 | Komentarze 0
OMW w RJnO w Malinie.Wczoraj Krystian napisał do mnie, że dzisiaj są zawody na orientację pod Wrocławiem.
Miałem pojeździć dzisiaj tylko godzinkę ale w sumie same zawody też tyle trwały więc wystartowałem.
Bardzo mała frekwencja - trochę szkoda ale pewnie nie za wiele osób wie o takich zawodach. Impreza z cyklu dofinansowana przez miasto więc brak wpisowego.
Wystartowałem spokojnie licząc na początku na spore błędy. Pierwszy PK oczywiście bez problemu ale następne 3 już mocno kombinowane warianty. Przy PK 12 zauważyłem że w sumie to już końcówka i wypadałoby trochę przyspieszyć ale w tym czasie spostrzegłem że nie wziąłem punktów 8 i 9 więc jeszcze raz musiałem zabrać 10,11 i 12. Na koniec jeszcze zrobiłem pętelkę do przedostatniego PK by znowu wrócić do ostatniego. Na tych wszystkich PK straciłem ok 10 min.
Ostatecznie udało się nie dostać dyskwalifikacji jak zazwyczaj i nawet nie być ostatnim.
miejsce 5 na 8(?)
czas 59,30min
Zawody bardzo fajne na rozruszanie nogi jazda na fullu sporo pomogła, dużo wertepów, zrytych ścieżek i masa gałęzi.
Kategoria full, rajdy, zawody
Dane wyjazdu:
113.58 km
65.00 km teren
08:17 h
13.71 km/h
Sobota, 18 sierpnia 2018 | Komentarze 0
Sudecka Wyrypa po raz drugi.Vmax 65km/h
Kategoria full, rajdy, zawody
Dane wyjazdu:
43.32 km
2.40 km teren
02:34 h
16.88 km/h
Sobota, 28 lipca 2018 | Komentarze 0
3,2,1 WojnaNo tym razem było spokojne, przyjemne ściganie w gronie ponad 30 osób. W stylu main race czyli przejrzyste dla większości wożenie wirtualnych paczek. 8 punktów + bonusy. Nigdy nie byłem dobry w ogarnianiu tego bo zawsze stwierdzam że po drodze ustali się gdzie jechać. Tylko najczęściej nie wiem gdzie jest połowa punktów i jadę do pierwszego który wiem gdzie się znajduje. Tym razem postawiłem na jeszcze większy przypadek bo pojechałem za 2 dziewczynami. Wiadomo wolne tempo to jeszcze zdążę mapę ogarnąć. 2 razy na Robotniczą mnie zmęczyło a że słabo logistycznie do tego podszedłem to 3 raz już nie chciało mi się tam jechać. Wróciłem pół godziny przed limitem bez 2 podpisów i z tylko jednym bonusem więc z wynikiem pewnie słabo Praktycznie cały wyścig jechałem sam - pewnie mało optymalnie i z pewnością nikt takiej kolejności nie wymyślił :P
Wczoraj nie udało mi się pojechać NUWRa ani dzisiejszego CXa więc chociaż złapałem alleycata. Wyścig w ramach Mestung Breslau czyli taki nieformalny before przed ECMC w Szczecinie. Pierwsze i jak do tej pory najlepsze moje PCMC odbywało się również w tym mieście w 2010 roku.
Kategoria ostrzak, rajdy, zawody
Dane wyjazdu:
270.00 km
90.00 km teren
h
km/h
Piątek, 6 lipca 2018 | Komentarze 0
Dzień pierwszy, na razie kilometry orientacyjnie może w końcu zbiorę się i napiszę relację z tego wspaniałego rajdu. Kategoria author, rajdy, zawody
Dane wyjazdu:
11.56 km
6.00 km teren
00:44 h
15.76 km/h
Sobota, 30 czerwca 2018 | Komentarze 2
Bike Orient ĆmińskTo tu to tam, kilka pk z pomocą auta.
Kategoria author, rajdy, zawody
Dane wyjazdu:
286.32 km
130.00 km teren
18:36 h
15.39 km/h
Piątek, 29 czerwca 2018 | Komentarze 0
Grassor 300Nigdy nie jechałem żadnych "Śmiejowych" zawodów. Tym bardziej 300 km z trudną nawigacją w 24 h nigdy nie brzmiało to dla mnie zachęcająco. Ale chyba już 2 lata temu Paweł Brudło - zwycięzca wielu Grassorów i większości rajdów na orientacje namawiał bo tym razem to on był budowniczym trasy. Jako, że start był blisko - tylko godzinkę z Wrocławia to postanowiłem spróbować w ramach rozjeżdżenia się przed wakacyjnym rajdem Wisła 1200. Nie lubię w sumie takich dystansów. Przez ładnych kilka lat takiego dystansu nie zrobiłem ale chciałem sprawdzić jak mi pójdzie.
Start ok godziny 11:00. Nie mam zamiaru jechać tyle godzin samemu więc choć na początek chciałem się podczepić pod Jarka. Niestety test montażu koszyków na bidon na goleniach wyszedł niepomyślnie, nie wytrzymał pierwszego zjazdu z asfaltu. Podczepiam się więc pod Łukasza i Krzyśka. Niestety mają nie moje tempo. Doganiam wiec ponownie Jarka i Romka. Skoro ich dogoniłem to znaczy że mają dobre tempo które może wytrzymam do końca.
Pierwsza część mi się podobała, było ciepło i dużo punktów czyli tak jak lubię na mapie pięćdziesiątce. Niestety na nawigację się nie wysilałem bo stwierdziłem, że i tak sam lepiej bym tego nie zrobił. Ale starałem się cały czas kontrolować mapę - na wypadek odskoczenia grupy :P Myślę, że sporo nawigacyjnie mnie ta impreza nauczyła. Przy "niewidocznym zamku" łapię kapcia i już wiem, że grupa mi ucieknie. Na "szczęście" następny punkt był jednym z trudniejszych i sporo osób go szukało. Tutaj nadrobiłem stracony czas i w sumie jeszcze poczekałem na Jarka i Romka.
Druga część na północ to już mapa setka do tego dochodziła jazda w nocy i dodatkowe atrakcje w postaci rozświetleń najbliższych punktów. Czyli w sumie to z czego słynął od zawsze Grassor. Z niewiadomych przyczyn moja prawie nowa lampka Convoy S2+ szybko się rozładowuje. Na średniej mocy działa ok. godziny. Może miał ktoś podobny problem lub wie jak to naprawić.
Więc nie byłem przygotowany na jazdę nawet połowy tej krótkiej nocy samemu. Oszczędzałem jak mogłem lampkę ale i tak pod koniec "pasożytowałem" na lampkach grupy. Międzyczasie dołączył się Robert i jechaliśmy tak prawie do końca. Cały czas kusiło mnie odłączenie się i skrócenie trasy. Ale za każdym razem mówiłem sobie tylko jeszcze jeden punkt. Aż dojechaliśmy do punktu na zachód od bufetu. Szukaliśmy go przez godzinę w ulewie w kilka osób. To mnie pokonało. Nie byłem zdecydowanie na to gotowy. Na szczęście do bufetu już było blisko więc porzucam grupę i pojechałem prosto na śniadanie bo miedzy czasie zrobił się dzień. Grupa również jednak sobie odpuściła jeden punkt i mnie dogoniła.
Twarożek, ogórki, ziemniaki, smalec.. ech ale to było dobre. Na dodatek podczas posiłku obowiązywał stop czas. Czyli pełen luksus spokoju i odpoczynku.
No ale żeby nie było za wesoło w końcu nastąpił czas, że trzeba było ruszyć. Zdecydowanie najtrudniejsza chwila na tych zawodach. Ruszyć o ok 5 rano w całkowicie przemoczonych ciuchach przy chłodzie poranka po deszczu.. Po kilku kilometrach jechało się już nawet przyjemnie.
Pod koniec odpuszczam z Robertem szukanie przedostatniego punktu, taki plan miałem od dawna. Nie chciałem być klasyfikowany z Jarkiem i Romkiem na równi bo wiem że sam takiego wyniku nigdy bym nie wykręcił. Jedziemy na "pokrzywowy punkt". Tutaj mam w sumie najwięcej siły biegam po pokrzywach i czekam na mecie na Roberta żeby mieć podobny czas choć to i tak już nie ma znaczenia.
Przyznam, że (piszę to miesiąc po rajdzie) z perspektywy czasu nie zmieniłem zdania i nie do końca podobają mi się takie rajdy - może jak zmienię rower to zmienię zdanie. Ulewa na trasie również psuje trochę obraz. Bardzo nie lubię jeździć w deszczu. Może w sumie w przyszłości wezmę kurtkę przeciwdeszczową to będzie lepiej :P Spora ilość piachu tak ze 100 km za dużo :P W każdy razie ogólnie jestem zadowolony że jakoś dałem radę i się trochę w końcu rozjeździłem.
Pierwszy raz miałem do czynienia z potwierdzaniem punktów elektronicznie przez aplikacje. Nie wiem czy to lepiej. Może pod pewnymi względami łatwiej ale trochę brakuje tego klimatu szukania lampionów.
Edit: Wiele spostrzeżeń z Grassora przydało mi się na rajdzie Wisły 1200. Np. to że jestem jednak w stanie robić codziennie 200km :P
Miejsce 6/44
Kategoria author, rajdy, zawody