Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mavic z miasteczka Łódź. Mam przejechane 94392.51 kilometrów w tym 12839.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.66 km/h i się tym wcale nie chwalę bo nie mam czym
Więcej o mnie.

2021
button stats bikestats.pl
2020
button stats bikestats.pl
2019
button stats bikestats.pl
2018
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats bikestats.pl
2008
button stats bikestats.pl

Archiwum bloga


Dane wyjazdu:
90.96 km 75.00 km teren
09:07 h 9.98 km/h

Czwartek, 15 sierpnia 2019 | Komentarze 0

Carpatia Dyvide dzień 1 - Ustroń - Bacówka pod Rycerzową
Od rana jest słonecznie szybko robi się coraz cieplej. Na Rynku Ustronia zebrało się ok 150 zawodników by pokonać 620km i ok 17 000m przewyższenia w limicie 200h.
Trasę Carpatii organizował Leszak Pachulski czyli po przejechaniu Wisły 1200 w miarę wiadomo było czego się można było spodziewać.
Moje oczekiwania były spore, może za duże. W każdym razie założenia były też trochę większe niż na Wiśle 1200. Pojechałem przede wszystkim na Carpatię dla zjazdów, wymagających zjazdów, nie dla samej trasy i podjazdów. Chciałem zmieścić się w limicie czasowym, dobrze się bawić na urlopie i zrobić trochę formy bo od miesiąca nie jeździłem na rowerze a jedyną setkę w tym roku zrobiłem w maju. No i za bardzo na trasie nie zmoknąć i nie popsuć roweru. To chyba tyle. Czy to się udało odsyłam do podsumowania po wyścigu.
Na starcie luźna atmosfera, od razu wiadomo kto jest faworytem. Nie ma też aż takich różnic w ilości zabieranego sprzętu jak na pierwszej Wiśle 1200 ale z grubsza widać kto będzie cisnął a kto jedzie na wycieczkę.
Ruszyliśmy spokojnie na szczyt Małej Czantorii. Z wysokości 360mnpm atakowaliśmy szczyt 866mnp. Czyli od startu pół kilometra w górę to na większości zawodników robiło wrażenie. Na szczęście przy wjeździe w teren zrobiło się na tyle stromo i tłoczno że spokojnie można było sobie spacerować jak wszyscy. Wjazd na szczyt wziąłem trochę zbyt dosłownie bo oszczędzając baterię w telefonie nie miałem jeszcze włączonej nawigacji i w sumie nie potrzebnie pojechałem na ten szczyt. Trochę przez to straciłem uciekł mi Piotrek i Wiki. Podjazd na Wielką Czantorię (995mnpm) już był w większości do wjechania.
Zjazd z Czantorii wśród zawodników był reklamowany jako trudny. Nie ukrywam czekałem na to z niecierpliwością. W połowie zjazdu wyprzedziłem Piotrka z pytaniem gdzie jest ta trudność. Ale już pod koniec zjazdu zrobiło się rzeczywiście trochę bardziej kamieniście i przybyło w tym miejscu sporo turystów w ramach święta. Chcąc szybko ich wszystkich wyminąć na dość dużej prędkości wpadłem w te kamienie i chciałem przy końcu zjazdu szybko wyhamować. Klamka po prostu wpadła nie powodując żadnej reakcji dla prędkości roweru. Jakoś podświadomie od razu się przewróciłem lekko się obijając i zacząłem badać cóż to za przyczyna. Okazało się że podczas przyspieszania kamień na tyle mocno uderzył w ramę że przeciął pancerz hamulca. Trochę lipa w górach bez hamulca ale nic to trzeba jechać dalej. Mam przecież drugi i wymyślić po drodze gdzie to naprawić. Później Piotrek znowu mnie dogonił i dojechaliśmy do pierwszego nieoficjalnego bufetu Grześka. Posililiśmy się arbuzami, bananami i piwem po czym szybko poszliśmy 50m dalej na grzybową z frytkami. W tym czasie wyprzedził nas Wiki. Wiki zapowiadał że będzie nadrabiał równym tempem nocami więc wiedzieliśmy że nie mamy z nim szans jadąc turystycznie. Podejście na Wielką Raczę 1236 mnpm mocno obtarło mi pięty. Coraz bardziej czułem że tempo na podjazdach nie jest moim tempem i mocno dokuczały mi skurcze na zjazdach za każdym razem doganiałem Piotrka. Zjazdy rzeczywiście tak jak chciałem zrobiły się wymagające (brak hamulca). Na każdym dłuższym i stromszym zjeździe hamulec przedni mi się przegrzewał i wypatrywałem wypłaszczenia.
Na jednym z singli urwałem uchwyt z goleni z torbą w której trzymałem ubrania. 
Gdy już się ściemniało atakowałem podejście pod Rycerzową - 1226mnpm. Jak dla mnie zdecydowani najstromsze podejście na całym rajdzie. Szło mi bardzo powoli, odcięło mnie z głodu i zaatakowała mnie hiperwentylacja. Na szczycie zjadłem kanapke i ruszyłem już po ciemku w dół do Bacówki. Tam zjechało się trochę zawodników i załatwili ostatnie porcje pomidorowej i piwo. Byłe mocno zmęczony i wyziębiony. Nie byłem w stanie wytrzymać na dworze nawet 5s z zimna kiedy poszedłem zapiąć rower. Piotrek pojechał dalej a ja rozłożyłem się ze śpiworem na ławie na strychu. Przez całą noc chyba nie zasnąłem. Mam wrażenie że to skutek zmęczenia i hiperwentylacji.

Kategoria full, rajdy, zawody



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iwyga
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]