Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mavic z miasteczka Łódź. Mam przejechane 94392.51 kilometrów w tym 12839.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.66 km/h i się tym wcale nie chwalę bo nie mam czym
Więcej o mnie.

2021
button stats bikestats.pl
2020
button stats bikestats.pl
2019
button stats bikestats.pl
2018
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats bikestats.pl
2008
button stats bikestats.pl

Archiwum bloga


Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:23004.07 km (w terenie 2134.50 km; 9.28%)
Czas w ruchu:1158:01
Średnia prędkość:19.87 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Liczba aktywności:194
Średnio na aktywność:118.58 km i 5h 58m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
107.56 km 0.50 km teren
06:21 h 16.94 km/h

Poniedziałek, 12 lipca 2010 | Komentarze 1

Słoneczna strona Alp - dzień 10

Poranek jest jeszcze ładniejszy.



Podróżowanie rodzinne z sakwami według Austriaków.




Suche rzeki.

















W nocy zrywa się wichura. Rozkładanie namiotu idzie nam bardzo powoli ciężko zapanować nad uciekającym namiotem. W pewnym momencie wiatr porywa śpiwór i karimatę. Śpiwór udaje mi się złapać a karimata znika w ciemnościach.

Dane wyjazdu:
119.83 km 3.00 km teren
06:34 h 18.25 km/h

Niedziela, 11 lipca 2010 | Komentarze 3

Słoneczna strona Alp - dzień 9
Poranek jest ciepły - prawie jak co dzień :)



Z mapy wynika, że będzie ok 15 km podjazdu wiec jadę sobie swoim tempem.




Jest wyjątkowo ciepło :) Na samym podjeździe wypijam prawie 3 litry wody.

Trudy podjazdu wynagradzają widoczki...


Na przełęczy odbywał się jakiś festyn.

Z naszej mapy nie wynikało, że ta przełęcz będzie aż taka wysoka.







Znajdujemy idealny nocleg w chatce z widokiem na zamek - po prostu pięknie.

Kasia przygotowuje m in ze "znalezionych" po drodze ziemniaków i cebuli ;)


Dane wyjazdu:
113.18 km 0.40 km teren
06:39 h 17.02 km/h

Sobota, 10 lipca 2010 | Komentarze 1

Słoneczna strona Alp - dzień 8



We Włoszech widać zainteresowanie rowerem. Te 15 km które kręciliśmy w tym kraju to praktycznie same ścieżki rowerowe.

W głębi tego kraju trochę brakuje ścieżek rowerowych. Zauważyłem, że przy granicach państw infrastruktura rowerowa jest bardziej rozwinięta.

Opuszczamy Italię.

Nowoczesny most. Widać, że myśli się tutaj o innych użytkownikach dróg.

Jezioro Worther See.




Zaczynamy podjazd na przełęcz 1400m npm.

Na szczęście po drodze są źródełka ale i tak wiozę ponad 3l wody zapasu żeby mi nie zabrakło ;)



Na przełęczy nie znajdujemy miejsca na nocleg wiec zjeżdżamy. Po drodze próbujemy szczęścia przy tamie ale jest za głośno. Po kilkunastu kilometrach jesteśmy w dolinie gdzie jest łatwiej o kawałek równej łąki.


Dane wyjazdu:
103.02 km 0.00 km teren
06:16 h 16.44 km/h

Czwartek, 8 lipca 2010 | Komentarze 1

Słoneczna strona Alp - dzień 6
Od rana dokańczamy podjazd, miedzy czasie Kasia gubi ramię korby ale udaje się je umieścić szybko na swoim miejscu.
Tradycyjne Słoweńskie stodoły.


Lublana - Most Smoka.


W centrum poczułem się trochę jak w Amsterdamie przez dziesiątki rowerzystów.






Zamek.

Choć miasto ogólnie mnie nie zachwyciło to wydaje mi się bardzo dobrym miejscem do mieszkania, w około góry, trochę nizin, no i do każdego zakątka kraju jest blisko.



Dane wyjazdu:
108.30 km 0.00 km teren
06:05 h 17.80 km/h

Wtorek, 6 lipca 2010 | Komentarze 3

Słoneczna strona Alp - dzień 4
Śniadanie.


Odwiedzamy najstarsze i najładniejsze miasto Słowenii - Ptuj. Rzeczywiście miasteczko bardzo urokliwe. Międzyczasie zahaczyło nas trochę deszczu z przechodzącej nad górami burzy.


Bez zgiełku, wąskie uliczki i ciekawe podwórka zachęcają do spacerów.







Bardzo ładny kościółek w Ptujskiej Górze - naprawdę warto odwiedzić.




Dane wyjazdu:
120.00 km 0.00 km teren
05:28 h 21.95 km/h

Poniedziałek, 5 lipca 2010 | Komentarze 0

Słoneczna strona Alp - dzień 3
Mamy poranną rozgrzewkę - jedziemy przez kilka kilometrów za traktorem dość szybkim tempem.

Od kilku kilometrów mam wrażenie, że skądś kojarzę te tereny upewniam się gdy docieramy do miejscowości Jak z pięknym kościółkiem. Węgry są po prostu nudne, pola po horyzont, prawie cały kraj wygląda to tak samo.


Na ostatnich kilometrach przed granicą Słowenii spotykamy czterech Polaków zmierzających do Włoch, pojeździć trochę po przełęczach.


Dane wyjazdu:
125.97 km 0.00 km teren
06:46 h 18.62 km/h

Niedziela, 4 lipca 2010 | Komentarze 0

Słoneczna strona Alp - dzień 2
Po kilku godzinach w pociągu, jesteśmy wreszcie w Bratysławie.
Kręcimy się trochę po mieście.



I jemy śniadanie nad Dunajem.


Jedziemy wzdłuż Dunaju super ścieżką rowerową, mijając dziesiątki rowerzystów i rolkarzy.
Niezauważenie wjeżdżamy do Węgier...


By po jakimś czasie wyskoczyć na kilkanaście kilometrów do Austrii skracając sobie tym samym drogę. Mapy Węgier nie mamy więc jadąc w tym kraju trzymamy się blisko granicy.

Jestem trzeci raz na Węgrzech ale za każdym razem ten sam problem tzn trudności ze znalezieniem dogodnego miejsca na rozbicie namiotu.


Dane wyjazdu:
219.20 km 105.00 km teren
10:07 h 21.67 km/h

Sobota, 8 maja 2010 | Komentarze 4

Harpagan 39 - było blisko
Na tej edycji założyłem sobie, że objadę Piotrka lub Tomka lub Wikiego. Co prawda udało się ale niedosyt z niezdobycia tytułu Harpagana pozostał tym bardziej, że było tak blisko. Ale od początku.
Szatański Harpagan :D

Wiki montuje mapnik.

Przygotowania poszły sprawnie, punk 6:30 rozdanie map i można jechać.

Na początku trudno mi wczuć się w mapę dlatego przy wyjeździe z placu poczekałem na kogokolwiek kto pojedzie wariantem południowym. Miałem szczęście, że był to akurat Piotrek Buciak bez problemów dojechaliśmy do PK 8. Kolejne punkty 11 i 5 również bez trudu zdobyte. Co prawda jechałem na kole ale i tak na początku trudno jest jechać samemu jak startuje 280 osób. Dalsze przeloty wydawały się dość proste.

Przed PK 17 puściłem koło bo nawigacja okazała się łatwa i chciałem jechać sam, po za tym lepiej jest jechać swoim tempem. W tym wypadku trochę wolniejszym niż kolega. Na punkcie nawet trochę poczekałem i porozmawiałem z obsługą żeby nie kusiło mnie żeby gonić i uczepić się na kole. Jazda z kimś pozwoliła nakręcić tempo które starałem się trzymać do końca.
PK 15
Właściwie prosta droga więc spokojnie, popełniam mały błąd, skręcam za wcześnie w czarny szlak, po 200m wracam się.
PK 3
Też prosta droga, nic szczególnego.
PK 13
Wybrałem trochę dziwny wariant zaliczania punktów, odpuściłem PK 1 co się później zemści! Z założenia na starcie zrezygnowałem z PK 3 i PK 1. Trójkę wziąłem bo niespodziewanie dobrze mi szło.
W połowie drogi między do PK 13 łapię kapcia. Zmiana dętki zajmuje mi 15 min. W tym momencie cieszę się, że odpuściłem PK 1 bo jest mało punktowany a i tak pewnie nie udałoby mi się zdobyć Harpagana.
PK 9
Dość ciekawy przelot choć jechało się jak po sznurku.
PK 19
Mały błąd pod samym punktem.
PK 7
Zjazd szutrówką 60km/h :) Dalej asfaltowy przelot Drogą Kaszubską, piękne widoczki na jeziora. Dogania mnie Buciak i na siódemce stawiamy się razem. Spotykamy tam Piotrka i Wikiego. Mają o dwa PK mniej zaliczonych niż ja.
PK 16
Trochę okrężną drogą ale zaliczone bez błędów. Pod punktem puszczam Buciaka bo tracę siły.
PK 4
Robię ponad 10 minutowy postój w sklepie i dalej przez Głusino prostą drogą na punkt gdzie odnotowuję swoją obecność prawie nie zatrzymując się.
PK 18
W 80% asfalt więc nudno. Urozmaicenie to coraz większy ból kolana i ścięgna :(
PK 14
Również asfaltowy przelot. Widokowy dojazd do punktu. Spotykam ponownie Buciaka.
PK 6
Ładnie położony punkt ;)
PK 12
Doganiam Buciaka, chyba niepotrzebnie, spieszę się i nie biorę PK 1 choć jest dobra okazja bo z Przodkowa jest dosłownie kawałek. Zatrzymuje się w sklepie i coraz bardziej tracę siły. Skok przez rzeczkę, bieg przez pole i jestem na punkcie.
PK 2
Ledwie się toczę, zjadam większość ostatnich zapasów jedzenia. Pod punktem miał być asfalt ale go nie było. Cóż uroki Harpagana.
PK 20
Jadę i nie wiem gdzie jestem, jadę przez jakieś miejscowości, choć wydawało mi się, że powinienem jechać przez las. Dojeżdżam do skrzyżowania, dowiaduję się, że jestem w Kołeczkowie. Dopytuję się jeszcze o drogę którą mam jechać.
Trochę obawiałem się dojazdu do punktu i pewnie bym pobłądził gdyby nie drogi dojazdowe rozjeżdżone przez ponad dwie setki rowerzystów.
PK 10
Jechałem sobie spokojnie po śladach. Coś wydawało mi się, że czerwony szlak był źle oznaczony na mapie i chciałem przedobrzyć. Skręciłem i zacząłem się wspinać pod górę. W końcu wyjechałem na jakieś pole jakieś 2 km dalej niż chciałem :/ Morale bardzo mi spadło jak zobaczyłem jak dużo jeszcze mam czasu i nie wziąłem PK 1. Nie miałem więc żadnego powodu by się spieszyć. Dalej spokojnie asfaltem i fajną ścieżką nad strumieniem. Na koniec podjazd pod wieżę widokową. Chwila rozmowy z odpoczywającymi tam zawodnikami którzy pojechali o wiele bardziej rekreacyjnie.
Na metę jadę najkrótszą możliwą drogą ale i tak po drodze muszę się upewnić jak dotrzeć do drogi krajowej.
Kończę z czasem 11:07:50 na 7 miejscu. Zaraz za Harpaganami.
W bazie rajdu szybki prysznic, długie rozmowy, bigos i nagradzanie zawodników.
Muszę przyznać, że dawno się tak nie zmęczyłem. Myślałem, że pojadę bardziej rekreacyjnie czyli jak zwykle ale początkowe wysokie tempo nakręciło mnie na ściganie. Wypiłem 5 litrów wody w miarę regularnie więc po raz pierwszy nie łapały mnie skurcze.
Podsumowując nawigacja była łatwa, nieaktualność mapy jakoś nie przeszkadzała. Równo godzina postojów i prawie godzina na mecie przed czasem trzeba w przyszłości zminimalizować jeszcze bezproduktywne spędzanie czasu na rajdzie.
To był dopiero mój trzeci start w tym pierwszy bez wspólnej jazdy z Piotrkiem. Samemu jest o wiele lepiej. Na jesiennym Harpaganie nie planuję się pojawić, może znowu zrobię sobie dwuletnią przerwę...
Pamiątkowy dyplomik :)

Gratulacje dla wszystkich zawodników którzy zmierzyli się z trasą. Szczególnie dla piechurów którzy nie mieli łatwo iść kilka godzin w deszczu i ciemnościach.

Dane wyjazdu:
109.63 km 0.00 km teren
05:56 h 18.48 km/h

Środa, 7 kwietnia 2010 | Komentarze 4

Druga setka
Opuszczony kościół przy ul. Żeromskiego, zadziwiające, że przejeżdżałem tędy setki razy i nigdy wcześniej tego nie widziałem.

Wieżyczka strzelnicza. Zachowało się kilka tego typu w Łodzi, ta jest chyba w najlepszym stanie technicznym.

Kwiatuszki.


Wyszło na chwile słońce - biel ławki i brzóz pięknie kontrastowała na ciemnym tle pałacyku. niestety nie zdążyłem doskoczyć zrobić zdjęcia. Czekałem jeszcze kilka minut aż słońce wyjdzie ale się niestety nie doczekałem.

Odkryłem dzisiaj trochę fabryk, tzn. możliwości dostania się do nich. Zdumiewające, że jeżdżę po mieście od ponad dwóch lat a jeszcze tyle miejsc pozostało nie poznanych. Np dzisiaj odkryłem więcej nowych miejsc niż przez ostatni miesiąc. Może to kwestia tego, że wiedziałem czego szukam i po prostu się bardziej rozglądałem.

;)

Niezwykle pozytywne zakończenie dnia w miłym towarzystwie :)

Dane wyjazdu:
102.64 km 0.00 km teren
05:22 h 19.13 km/h

Piątek, 12 marca 2010 | Komentarze 0

Bunt, wolność, muzyka

Pierwsza setka w tym roku

Rano do Rzgowa, nigdy w pracy tam nie byłem. Było -5 stopni jednak po wczorajszym bieganiu dobrze i lekko się jechało.
Wieczorem na maraton:

... :)