Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mavic z miasteczka Łódź. Mam przejechane 94392.51 kilometrów w tym 12839.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.66 km/h i się tym wcale nie chwalę bo nie mam czym
Więcej o mnie.

2021
button stats bikestats.pl
2020
button stats bikestats.pl
2019
button stats bikestats.pl
2018
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats bikestats.pl
2008
button stats bikestats.pl

Archiwum bloga


Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczki kilkudniowe

Dystans całkowity:10264.79 km (w terenie 2997.60 km; 29.20%)
Czas w ruchu:666:18
Średnia prędkość:15.41 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Liczba aktywności:163
Średnio na aktywność:62.97 km i 4h 05m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
19.04 km 0.40 km teren
00:58 h 19.70 km/h

Niedziela, 9 maja 2010 | Komentarze 0

Po Harpaganie
Po zawodach dobrze się spało, nawet wszyscy pakujący się wokoło do odjazdu jakoś nie przeszkadzali :P
Chwila rozmów i wspomnień z uczestnikami wczorajszego rajdu.
Pojechałem z Wikim do Gdańska na pociąg. Byliśmy wcześnie więc zahaczyliśmy jeszcze o Morze ;)


Dane wyjazdu:
219.20 km 105.00 km teren
10:07 h 21.67 km/h

Sobota, 8 maja 2010 | Komentarze 4

Harpagan 39 - było blisko
Na tej edycji założyłem sobie, że objadę Piotrka lub Tomka lub Wikiego. Co prawda udało się ale niedosyt z niezdobycia tytułu Harpagana pozostał tym bardziej, że było tak blisko. Ale od początku.
Szatański Harpagan :D

Wiki montuje mapnik.

Przygotowania poszły sprawnie, punk 6:30 rozdanie map i można jechać.

Na początku trudno mi wczuć się w mapę dlatego przy wyjeździe z placu poczekałem na kogokolwiek kto pojedzie wariantem południowym. Miałem szczęście, że był to akurat Piotrek Buciak bez problemów dojechaliśmy do PK 8. Kolejne punkty 11 i 5 również bez trudu zdobyte. Co prawda jechałem na kole ale i tak na początku trudno jest jechać samemu jak startuje 280 osób. Dalsze przeloty wydawały się dość proste.

Przed PK 17 puściłem koło bo nawigacja okazała się łatwa i chciałem jechać sam, po za tym lepiej jest jechać swoim tempem. W tym wypadku trochę wolniejszym niż kolega. Na punkcie nawet trochę poczekałem i porozmawiałem z obsługą żeby nie kusiło mnie żeby gonić i uczepić się na kole. Jazda z kimś pozwoliła nakręcić tempo które starałem się trzymać do końca.
PK 15
Właściwie prosta droga więc spokojnie, popełniam mały błąd, skręcam za wcześnie w czarny szlak, po 200m wracam się.
PK 3
Też prosta droga, nic szczególnego.
PK 13
Wybrałem trochę dziwny wariant zaliczania punktów, odpuściłem PK 1 co się później zemści! Z założenia na starcie zrezygnowałem z PK 3 i PK 1. Trójkę wziąłem bo niespodziewanie dobrze mi szło.
W połowie drogi między do PK 13 łapię kapcia. Zmiana dętki zajmuje mi 15 min. W tym momencie cieszę się, że odpuściłem PK 1 bo jest mało punktowany a i tak pewnie nie udałoby mi się zdobyć Harpagana.
PK 9
Dość ciekawy przelot choć jechało się jak po sznurku.
PK 19
Mały błąd pod samym punktem.
PK 7
Zjazd szutrówką 60km/h :) Dalej asfaltowy przelot Drogą Kaszubską, piękne widoczki na jeziora. Dogania mnie Buciak i na siódemce stawiamy się razem. Spotykamy tam Piotrka i Wikiego. Mają o dwa PK mniej zaliczonych niż ja.
PK 16
Trochę okrężną drogą ale zaliczone bez błędów. Pod punktem puszczam Buciaka bo tracę siły.
PK 4
Robię ponad 10 minutowy postój w sklepie i dalej przez Głusino prostą drogą na punkt gdzie odnotowuję swoją obecność prawie nie zatrzymując się.
PK 18
W 80% asfalt więc nudno. Urozmaicenie to coraz większy ból kolana i ścięgna :(
PK 14
Również asfaltowy przelot. Widokowy dojazd do punktu. Spotykam ponownie Buciaka.
PK 6
Ładnie położony punkt ;)
PK 12
Doganiam Buciaka, chyba niepotrzebnie, spieszę się i nie biorę PK 1 choć jest dobra okazja bo z Przodkowa jest dosłownie kawałek. Zatrzymuje się w sklepie i coraz bardziej tracę siły. Skok przez rzeczkę, bieg przez pole i jestem na punkcie.
PK 2
Ledwie się toczę, zjadam większość ostatnich zapasów jedzenia. Pod punktem miał być asfalt ale go nie było. Cóż uroki Harpagana.
PK 20
Jadę i nie wiem gdzie jestem, jadę przez jakieś miejscowości, choć wydawało mi się, że powinienem jechać przez las. Dojeżdżam do skrzyżowania, dowiaduję się, że jestem w Kołeczkowie. Dopytuję się jeszcze o drogę którą mam jechać.
Trochę obawiałem się dojazdu do punktu i pewnie bym pobłądził gdyby nie drogi dojazdowe rozjeżdżone przez ponad dwie setki rowerzystów.
PK 10
Jechałem sobie spokojnie po śladach. Coś wydawało mi się, że czerwony szlak był źle oznaczony na mapie i chciałem przedobrzyć. Skręciłem i zacząłem się wspinać pod górę. W końcu wyjechałem na jakieś pole jakieś 2 km dalej niż chciałem :/ Morale bardzo mi spadło jak zobaczyłem jak dużo jeszcze mam czasu i nie wziąłem PK 1. Nie miałem więc żadnego powodu by się spieszyć. Dalej spokojnie asfaltem i fajną ścieżką nad strumieniem. Na koniec podjazd pod wieżę widokową. Chwila rozmowy z odpoczywającymi tam zawodnikami którzy pojechali o wiele bardziej rekreacyjnie.
Na metę jadę najkrótszą możliwą drogą ale i tak po drodze muszę się upewnić jak dotrzeć do drogi krajowej.
Kończę z czasem 11:07:50 na 7 miejscu. Zaraz za Harpaganami.
W bazie rajdu szybki prysznic, długie rozmowy, bigos i nagradzanie zawodników.
Muszę przyznać, że dawno się tak nie zmęczyłem. Myślałem, że pojadę bardziej rekreacyjnie czyli jak zwykle ale początkowe wysokie tempo nakręciło mnie na ściganie. Wypiłem 5 litrów wody w miarę regularnie więc po raz pierwszy nie łapały mnie skurcze.
Podsumowując nawigacja była łatwa, nieaktualność mapy jakoś nie przeszkadzała. Równo godzina postojów i prawie godzina na mecie przed czasem trzeba w przyszłości zminimalizować jeszcze bezproduktywne spędzanie czasu na rajdzie.
To był dopiero mój trzeci start w tym pierwszy bez wspólnej jazdy z Piotrkiem. Samemu jest o wiele lepiej. Na jesiennym Harpaganie nie planuję się pojawić, może znowu zrobię sobie dwuletnią przerwę...
Pamiątkowy dyplomik :)

Gratulacje dla wszystkich zawodników którzy zmierzyli się z trasą. Szczególnie dla piechurów którzy nie mieli łatwo iść kilka godzin w deszczu i ciemnościach.

Dane wyjazdu:
21.38 km 0.60 km teren
01:25 h 15.09 km/h

Piątek, 7 maja 2010 | Komentarze 0

Na Harpagana
Po dwuletniej przerwie postanowiłem ponownie zmierzyć się na Harpaganie z nieaktualna mapą i dużym dystansem. Tegoroczna wiosenna edycja odbyła się w Gdańsku. Zmieniony termin miał mieć jedną główną zaletę miało być cieplej bo to w końcu maj ale było trochę inaczej ale po kolei...
Pociąg o 6 rano, ledwie zdążam kupić bilet bo przy kasie długa kolejka. W pociągu spotykam Wiekiego.

Pierwszy PK zdobyty przypadkowo :P

W Sopocie na chwilę spojrzeć na bezkres Zatoki Gdańskiej.

Prawie całą drogę w pociągu leje deszcz, z Sopotu do Gdańska Ossowy również jedziemy przez kilka kilometrów w deszczu. Po dotarciu opady się nasiliły. W tym czasie rozważaliśmy co będzie się działo jutro w terenie przy takiej ilości wody.
Niezbędnik piechura:

Asia i Młynarz.

Start trasy pieszej i mieszanej o 21:00. Do 4:00 mieli deszcz więc przejście 100km było utrudnione ale humory dopisują, to najważniejsze :)





Rejestracja Trasy Rowerowej.


Dane wyjazdu:
8.49 km 0.50 km teren
00:35 h 14.55 km/h

Poniedziałek, 3 maja 2010 | Komentarze 1

Jura Krakowska dzień 4
Trzy osoby w dwuosobowym namiocie. Bez problemu się pomieściliśmy i dodatkowym plusem było to że było cieplej ;)

W pociągu spotykamy Andrzeja który wracał z rajdu przygodowego Adventure Trophy
gdzie zajął drugie miejsce na trasie classic (prawie 40 godzin napierania).


Jeszcze przed 11 byłem w domu. Szkoda, że wycieczka skończyła się przed czasem ale i tak było fajnie, szczególnie miło będę wspominał osoby z którymi przemierzałem szlaki - dziękuję za towarzystwo :)
Za oknem zobaczyłem pochód 3-majowy. Zszedłem więc na dół głównie w celu zrobienia kilku zdjęć.






Więcej zdjęć tutaj.

Dane wyjazdu:
54.61 km 25.00 km teren
03:48 h 14.37 km/h

Niedziela, 2 maja 2010 | Komentarze 1

Jura Krakowska dzień 3
Nocleg przy Rzędowej skałce.





Smutna Kasia bo padający deszcz zniechęca do rozpoczęcia jazdy.

Na szczęście w końcu przestało padać i można było pognać przed siebie.


Na zjeździe z zamku Morsko Ania się przewróciła i niestety odniosła poważne obrażenia. Mocno ucierpiało jej kolano, biodro i łokieć. Na szczęście miała na sobie kask który pękł podczas upadku! Wypadek wyglądał bardzo poważnie tym bardziej, że działo się to przy ponad 40km/h. Pomimo scentrowanego koła i licznych obrażeń Ania była w stanie pojechać dalej!
Początkowo całą ekipą, później się rozdzieliliśmy Kasia z Tomkiem pojechali dalej a ja odprowadziłem Anię na pociąg do Zawiercia.
Zacząłem wracać w stronę Żarek do Tomka i Kasi aby kontynuować wycieczkę. Niestety nie zdążyłem wyjechać z Zawiercia gdy zadzwonił Tomek i powiedział, że nie może kontynuować wycieczki z powodu złamania haka przerzutki. Limit pecha na dziś się skończył i nasze morale też.
Zdecydowaliśmy wracać pociągiem do domu. Tomek jednak rzucił propozycje aby zrobić przed odjazdem ognisko. Pojechałem przez Myszków i zrobiłem zakupy.
Zrobiliśmy ognisko, bezpośredni pociąg do Łodzi był dopiero przed 8 następnego dnia więc rozłożyliśmy namiot.


Dane wyjazdu:
65.26 km 30.00 km teren
05:00 h 13.05 km/h

Sobota, 1 maja 2010 | Komentarze 2

Jura Krakowska dzień 2
Rano śniadanie przerwał nam deszcz który do południa sporadycznie przestawał padać.
Przerwa na kawę.



Złapałem snake uderzając w kamień wykonując efektowny lot przez kierownice.






Zamek Bydlin. Tutaj złapałem kolejnego kapcia, tym razem z powodu przetarcia dętki.




Ogrodzieniec-Podzamcze.


Dane wyjazdu:
58.06 km 15.00 km teren
04:00 h 14.52 km/h

Piątek, 30 kwietnia 2010 | Komentarze 0

Jura Krakowska dzień 1
Do ostatniej chwili nie wiedziałem gdzie pojadę w majówkę. Po wielu propozycjach, zdecydowaliśmy że pojedziemy na Jurę. Podobnie zresztą jak zeszłego roku.
Pojechaliśmy we czwórkę: Ania, Kasia, Tomek i ja. Z Ania zabraliśmy się samochodem z kolegą do Krakowa tam się trochę pokręciliśmy i późnym popołudniem spotkaliśmy się z resztą ekipy w okolicach Krzeszowic.
Nocleg pod gołym niebem nad rzeką Szklarką w okolicach Będkowic.


Dane wyjazdu:
65.49 km 23.00 km teren
04:06 h 15.97 km/h

Niedziela, 4 października 2009 | Komentarze 1

Odyseja
Drugi dzień zawodów.
Na start podjeżdżamy już po rozdaniu map. Nie miało to jednak większego znaczenia bo i tak kolejność zaliczania punktów była z góry narzucona.
Start tym razem odbył się spod ośrodka Caritasu gdzie mieliśmy bazę noclegową.

Startujemy z Kubą z małym opóźnieniem ale udaje nam się to nadrobić na początkowych odcinkach asfaltowych.
Zdobywamy kolejne punkty bez większych błędów. Pomimo zmęczenia z poprzedniego dnia jechało się zadziwiająco dobrze. Złapana przeze mnie guma wybija mnie niestety z rytmu i dodatkowo tracimy kilka minut na zmianę dętki.




Przed ostatni punkt w Kalwarii Zebrzydowskiej zdobywamy bez namysłu bo znałem ten teren z wycieczki krajoznawczej. Niestety popełniam błąd chcąc skrócić drogę pakujemy się przez wzniesienie przez co tracimy cenne minuty i siły.


Zwycięscy!

Po wszystkim spakowaliśmy się i pojechaliśmy ponownie do Schroniska Kudłacze koło Pcimia po kolegę.


Ostatecznie zawody ukończyliśmy na 25 pozycji z czasem 14:35
Dziękuję wszystkim za świetną atmosferę i do zobaczenia na Odysei za rok!

V max 72,7km/h
puls max 177 śr 137

Dane wyjazdu:
76.51 km 25.00 km teren
05:43 h 13.38 km/h

Sobota, 3 października 2009 | Komentarze 2

Odyseja - czyli to na co czeka się cały rok
Chmury się rozwiewają, u sąsiadów piwo się chłodzi... Dzień zapowiada się dobrze.

Na miejsce startu ruszamy w dół do Stryszowa. Max 72km/h.
Odprawa techniczna. Roman jak zawsze nad wszystkim panuje. Pomimo, że wymyślił trasę, postanawia również się z nią zmierzyć i startuje razem ze wszystkimi.

Humory i pogoda dopisują.


Analiza wariantów.



Może śmigniemy tędy?


Ja z Kubą stwierdzamy, że "zrobimy" PK przeciwnie do wskazówek zegara zaczynając od północy. Nie był to trafny wybór ale o tym przekonujemy się kilka godzin później...
Byliśmy zafascynowani terenem rozgrywania zawodów. Do tego piękna słoneczna pogoda, czego chcieć więcej?

PK 4 ruiny zamku.


Niestety zapomniało mi się zrobić fotki na PK 3. Może dlatego, że na początku się trochę spieszyliśmy żeby wszyscy nam nie odjechali :P

PK 1 bez większych problemów, ale podjazd na tą górkę mnie trochę zaskoczył. Wcześniej jakoś nie wierzyłem, że suma podjazdów wyniesie prawie 3000m. Po tym podjeździe spostrzegłem, że wszystkie PK są usytuowane na górkach więc na pewno nie będzie lekko.

PK 2 zdobywamy bezbłędnie.

PK 3 zdobyty równie dobrze jak poprzedni chociaż pojechaliśmy okreżną drogą asfaltową.

Kuba sobie odpoczywa. Czas ucieka ale w sumie to nie przyjechałem tutaj się ścigać.

PK 6

Bardzo przyjemne przeloty z PK 6 przez PK 7 do PK 11. Według mnie powinno być więcej dróg gruntowych. Pięknie się jechało po tych kamieniach i błocie. Żeby zdobyć PK 7 tracimy niepotrzebnie ok 20 min na jechanie wzdłuż potoku a właściwie prowadzenie rowerów po rzece.



Przed następnym punktem zaopatrzyliśmy się w wodę i niezbędne węglowodany do dalszej jazdy. Znowu trochę zaczęliśmy kluczyć bo drogi w terenie nie były kompatybilne z tymi na mapie.


PK 11 - Godzina 15:10 tutaj spostrzegliśmy nasz błąd w wyborze trasy. A mianowicie PK 12, 13 10 i 9 zamykane są o godz 16. Mielismy niecałą godzinę na ich zdobycie! Odpuściliśmy więc PK 12 i PK 13 za co złapaliśmy 165min karnych :(
Naszym celem na dzisiaj stało się teraz dotarcie do Lanckorony przed upływem godz. 16:00.

Porzucamy więc polne drogi by jak najszybciej dotrzeć do asfaltu.

Do PK 10 docieram z małym błędem nawigacyjnym.

Jedziemy coraz szybciej. Przed Lanckoroną zrobiłem minutową przerwę na rozprostowanie bo zaczęły mnie łapać skurcze.

Na PK 9 docieramy 5 min przed jego zamknięciem. Dopadłem perforatora po sekundzie to mnie dopadły skurcze więc poleżałem sobie chwilę.
Dzisiaj już nam się nigdzie nie spieszyło.

Dalej pojechaliśmy już spokojnie rozmawiając sobie po drodze.

PK 8 - nasz ostatni. Pojawiła się grupka zawodników więc do mety chcieliśmy jechać z nimi. Wyprzedziliśmy ich i ... skręciliśmy za wcześnie :/



Kończymy etap na 26 miejscu.
puls śr: 145

Po wykąpaniu się, zjedzeniu pysznej kolacji w stołówce pojechaliśmy samochodem do schroniska Kudłacze na ognisko. Porzucamy samochód i w ciemnościach brniemy pod górę. Podobno miało być kawałek czarnym szlakiem. Szliśmy kilka kilometrów przez 2 godz.
Bufet był dobrze wyposażony ale z płynów raczej nie korzystaliśmy bo po kilku godzinach znowu będzie "trzeba" jeździć. Wracamy przed 2:00


Dane wyjazdu:
6.32 km 0.80 km teren
00:24 h 15.80 km/h

Piątek, 2 października 2009 | Komentarze 3

Wyjazd na Odyseję
Po południu do Kuby. Zapakowaliśmy rowery do samochodu. Po drodze dosiedli się znajomi Kuby: Bogusia i Marcin.
Na miejsce do Zakrzowa dotarliśmy po zmroku.
Wieczorkiem rozpętelkowywanie łańcucha, w tym celu rozkręciłem przerzutkę i skróciłem przy okazji łańcuch ale udało się ;)