Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mavic z miasteczka Łódź. Mam przejechane 94392.51 kilometrów w tym 12839.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.66 km/h i się tym wcale nie chwalę bo nie mam czym
Więcej o mnie.

2021
button stats bikestats.pl
2020
button stats bikestats.pl
2019
button stats bikestats.pl
2018
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats bikestats.pl
2008
button stats bikestats.pl

Archiwum bloga


Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:1367.53 km (w terenie 64.00 km; 4.68%)
Czas w ruchu:70:09
Średnia prędkość:19.49 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:62.16 km i 3h 11m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
53.26 km 0.00 km teren
02:41 h 19.85 km/h

Środa, 5 października 2011 | Komentarze 0

Kategoria kurierowanie, ostrzak


Dane wyjazdu:
50.57 km 0.00 km teren
02:48 h 18.06 km/h

Wtorek, 4 października 2011 | Komentarze 0

Kategoria kurierowanie, ostrzak


Dane wyjazdu:
54.98 km 0.00 km teren
02:45 h 19.99 km/h

Poniedziałek, 3 października 2011 | Komentarze 0

Rano zawiozłem koło do Maxbika żeby zrobili mi bębenek.
Kategoria kurierowanie, ostrzak


Dane wyjazdu:
3.47 km 0.50 km teren
00:11 h 18.93 km/h

Niedziela, 2 października 2011 | Komentarze 1

Odyseja Ponidziańska - koniec przygody
Rano długo trzeba było motywować Anię żeby w ogóle wsiadła na rower. W końcu w ostatniej chwili zdążyliśmy się przygotować, dostaliśmy mapy, maznęliśmy kilka kresek na mapie którędy jechać i ruszyliśmy ze wszystkimi zawodnikami. Od początku mocno cisnąłem z podpiętą Ani ana holu. Zaczął się pierwszy podjazd po kamieniach. Zrzuciłem na 1:1 i zacząłem wszystkich wyprzedzać po czym usłyszałem trzask w piaście. No i to na tyle. Właściwie nie ma już o czym pisać ale jest jeszcze trochę miejsca to je wypełnię bo nawet zdjęć dzisiaj żadnych nie zrobiłem.
Szybko zacząłem dzwonić do Tomalosa. W końcu odebrał i tez stwierdził, że dalej nie jedzie bo go kolano boli. Głupio tak wracać bez punktu więc trochę błądząc zdobywam z Anią jeden punkt pieszo. Na punkcie Tomasz zdążył już zmarznąć czekając na nas. Wróciliśmy sobie niespiesznie. Tym razem ja miałem okazję być holowany :) Na mecie ktoś nas ubiegł wracając z jednym punktem wcześniej..
Spakowaliśmy się szybko i wróciliśmy do Łodzi.

Dane wyjazdu:
124.98 km 25.00 km teren
06:52 h 18.20 km/h

Sobota, 1 października 2011 | Komentarze 3

Odyseja Ponidziańska - walka z czasem
Kilka razy startowałem już w Odysei i mniej więcej wiem czego się można spodziewać po tych zawodach. Tym razem startowałem jednak w kat. mix więc zadanie było trochę utrudnione. Głównym powodem była forma Ani bo kilka dni w górach pozwoliło co prawda nabrać pewności i techniki ale nie poprawiło zbytnio formy. Od początku więc miałem plan na wzór rajdów przygodowych przygotować hol do ciągnięcia. Niestety za mapnik jak i za konstruowanie holu zabrałem się w dzień wyjazdu więc nie starczyło czasu na jakiekolwiek testy.
Po powolnych przygotowaniach. Dostaliśmy w końcu mapy. Postanowiłem tym razem dokładnie rozrysować warianty planowanego przejazdu. Ruszyliśmy 5 min po starcie gdy już praktycznie wszyscy pojechali. Zaraz na początku zaczęliśmy testować hol. Ania się na początku trochę bała na zakrętach i w terenie więc co chwila się z niego wypinała. Pierwsze nasze punkty czyli PK 14 i 13 zaliczyliśmy bez najmniejszego problemu. Następnie dłuższy przelot pod wiatr. Przy 12 pojawił się problem w postaci piachu ale dało się jechać. Na 11 ciekawy dojazd do punktu wąwozem i szybki powrót do asfaltu. Do 10 kierujemy się północnym wariantem asfaltowym na mapie oznaczonym jako szutrówka. Niestety w lesie mapa trochę nie gra i nie wstrzeliwujemy się we właściwą przecinkę. Wybieramy inną drogę po drodze spotykając zawodnika na poziomce któremu mówię, że na pewno jesteśmy we wskazanym miejscu. Koleś mi chyba nie uwierzył bo nie pojechał z nami. Jego strata do punktu było 500m. Od punktu szybki zjazd wąwozem do asfaltu. tutaj wybraliśmy trochę dłuższą drogę żeby na równej nawierzchni spokojnie posilić się batonikami. 7 - figurka przy lessowym wąwozie zdobyta bez problemu choć zjeżdżając w dół od pyłu nic nie było widać. Jadąc na 4 przegapiamy zjazd z asfaltu w Zagorzycach. Przez co musimy okrążyć trochę asfaltem. Spotykamy przy następnym zjeździe ekipę Cyklomaniaka i chwilę razem z nimi robimy podjazd. Na końcu trochę za mocno pocisnąłem bo odezwały się problemy z bębenkiem. Na szczęście nic groźnego trochę coś tam pohałasowało ale dało się jechać. 4 o mało nie przegapiam goniąc Cyklomaniaków, po drodze spotykam też Piotrka który jedzie w odwrotnym kierunku. Tutaj zaczęliśmy się trochę spinać, że w 1,5 godziny nie dojedziemy do PK 5. Niby dużo czasu ale po drodze musimy zaliczyć 3 inne punkty. 3 atakujemy trochę za wcześnie co kosztuje nas ponad 5 min biegania po lesie. Na szczęście później naprawiamy błąd ale chwilę się motamy nie mogąc się zdecydować którędy dalej jechać. Wybieramy drogę na Orkanów. Dojazd na 2 wąwozikiem w dół. Drogę tą trzeba było powtórzyć także pod górkę. Na 1 (punkt żywieniowy) napełniamy bidony bo akurat wszystkie zapasy się skończyły. Łapiemy po bułce na drogę i ciśniemy na 5. W Stradowie zostawiam Anię i sam zdobywam punkt (2 min po czasie ale zdążyłem) Czekam na Anię ok 10 min po czym następne 10 min jemy kanapki. W końcu mamy spory zapas ( 45min) do następnego punktu. Przy 6 nieoczekiwanie skręcamy z właściwej ścieżki tracąc kilka min, po drodze łapię glebę przez kierę ale mapnikowi nic się nie dzieje. Równo o 16 podbijam kartę. Do końca 2 godziny i 2 punkty, później jeszcze ponad 10km do mety. Zadanie wykonalne pod warunkiem, że nie będziemy zwalniać i popełniać błędów. Na 8 jedziemy jak po sznurku. Ja z niepokojem od ostatnich 15 kilometrów wypatruję sklepu żeby zaopatrzyć się w jakieś płyny ale bezskutecznie. Czuję, że niedługo będę miał skurcze. Z Winiar jedziemy dłuższym (kilkukilometrowym) przelotem gruntową drogą. Ania ma kryzys, nie chce nawet na holu być ciągnięta. Jakoś udaje nam się pokonać ten odcinek. Na 9 zajeżdżam ze złej strony, niepotrzebnie zjeżdżając do stacji przy "Dolinie "Nidy" Trochę się kręcę przy jeziorkach i pytam ludzi o punkt. W końcu podbijam. Mam 11km do mety i 32 min. Ania się podpina pod hol i naciskam coraz mocniej na pedały. Do Bogucic nie schodząc poniżej 30km/h. Tam w końcu jest upragniony sklep. Ania kieruje się do Pińczowa a ja prawie opróżniam litrową colę. Od razu odzyskałem siły. Doganiam Anię za Pasturką nie schodząc poniżej 35km/h. Na mecie jesteśmy 4 min przed zamknięciem. Uff udało się! :)
Biorąc pod uwagę, że dotychczasowy rekord Ania wynosił jakieś 70 km, to podwojenie tego wyniku w takim tempie musiało ją wiele kosztować. Pomogłem jej w tym co nieco ale pomimo tego że po 80 kilometrach była nieżywa ze zmęczenia dojechała do celu.
Ukończyliśmy na 5/13 miejscu. Ze stratą ok 20 min do 3 miejsca na które liczyłem. No ale jest jeszcze jest jeszcze jutro, nadrobimy!
Później prysznic, obiad i kiełbaski z grilla.

Mapnik zaprojektowałem dla Ani ale okazał się trochę za wysoki. A mnie w sumie lepiej odpowiada.

rurka do przewodów + 3 zipy + ekspander = hol ;)

Śniadanie nad jeziorkiem ... :)


Godzina do startu a Ania śpi. No nic, w końcu przyjechaliśmy tu przecież odpocząć.

Tomasz walczy ze zmianą łańcucha na nowy.. a następnie znowu na stary..


Cel na dziś objechać "Bułgarskie Centrum" :P


Vmax 61,2 km/h